Wycieczki rowerowe

Dolina Mozeli

napisany przez Agata

Niemcy

(sierpień 2020)

Mozela – rzeka płynąca przez Francję, Niemcy i Luksemburg, lewy dopływ Renu. Tyle Wikipedia.

Wysokie wzgórza pokryte są ciągnącymi się całymi kilometrami winnicami 🍇 🍇 🍇 … Mozela meandruje leniwie w dole… Wzdłuż tych meandrów poprowadzone są ścieżki rowerowe 🚴 i szlaki piesze, które co i raz kluczą pomiędzy winoroślami, zaglądają do miasteczek – jednych uśpionych, innych wręcz przeciwnie, gwarnych, pełnych knajp, knajpeczek i oczywiście piwniczek winnych. A na tych wzgórzach raz po raz wyrastają majestatyczne zamczyska czy romantyczne ruiny.

Zachęceni? To czytajcie dalej 😊

Dolina Mozeli – to tutaj Rzymianie już przed dwoma tysiącami lat zakładali pierwsze winnice. Dziś jak okiem sięgnąć wzgórza po obu stronach rzeki porastają winorośle, a smak mozelskiego Rieslinga znany jest na całym świecie.

Pomiędzy Trewirem a Koblencją Mozela meandruje najbardziej. To odcinek około 150km i w zasadzie nie ważne w jakim jego punkcie się zatrzymamy – i tak będzie pięknie 😊.  My wybraliśmy małą miejscowość o kojarzącej się z dzieciństwem nazwie Alf 😉 i górującym nad nią zamkiem Arras. Stamtąd robiliśmy rowerowe wycieczki do Bullay i Belstein, a kolejne dwa zamki „must see” już samochodem.

Alf i Bullay leżą na przeciwnych brzegach Mozeli. Na szczęście na tym odcinku rzeki troszkę na południe jest most. Mostów na Mozeli jest stosunkowo mało, więc jest czy go nie ma nie jest wcale takie oczywiste 😉. Nawet jeśli mostu nie ma – opcją przedostania się na przeciwległy brzeg jest prom. Prom Alf – Bullay kursuje codziennie od około 08:00 do około 18:00.

Nasza wycieczka rowerowa wzdłuż Mozeli

(ok. 50km)

Na rowery wsiedliśmy z samego rana. Zrezygnowaliśmy nawet ze śniadania na kempingu, który zresztą jakiś mega urokliwy nie był (o czym niżej). Takowe zjedliśmy w Bulley, w fantastycznej knajpce Anke’s Weinbistro. Jest to winiarnia, w której poprzedniego wieczoru raczyliśmy się przepyszną kolacją i piliśmy wyśmienite wino z winnicy Christiana Schardta. Miejsce to mogę polecić z czystym sumieniem – jest pysznie!

Następnie, prawym brzegiem Mozeli, dotarliśmy to miasteczka Neef. Ścieżka rowerowa jest tu poprowadzona nieco wyżej od poziomu rzeki. Najpierw trzeba się nieco wspiąć 🥵, ale potem podziwia się Mozelę z wyższej perspektywy, jedzie wśród winnic, a co najważniejsze – jest cicho i spokojnie. W Neef jest most. My jednak go nie przekroczyliśmy i dalej prawą stroną kontynuowaliśmy podróż. Zaraz na kolejnym zakolu minęliśmy ruiny żeńskiego klasztoru Stuben.

Jego początki sięgają XII wieku. Na początku XIII stulecia do klasztoru przywiezione zostały z Konstantynopola relikwie krzyża świętego. Klasztor rozbudowano i stał się on miejscem licznych pielgrzymek. Kres jego świetności nastąpił w drugiej połowie XVII wieku. Dziś otoczony winnicami stanowi piękną, romantyczną ruinę.

Po tej stronie Mozeli ścieżka rowerowa jest bardziej naturalna, zdecydowanie oddalona od wszelkich szos. Na pewnym swoim odcinku biegnie pośród lasu omijając starorzecza i rozlewiska Mozeli. Wspina się i opada raz po raz. Na znacznym odcinku nie ma tu asfaltu tylko utwardzony szutr. Jest przez to bardziej wymagająca niż ta biegnąca wzdłuż lewego brzegu, niemniej jednak o wiele, wiele piękniejsza 😍.

W ten oto sposób dojechaliśmy do Senheim. To takie małe, senne miasteczko. Klucząc uliczkami trafiliśmy tam do Muzeum Wina Schlagkamp Winehouse.

Muzeum co prawda było nieczynne, ale zaproszono nas na degustację 😊.

Tutaj, w Dolinie Mozeli, piękne otoczenie sprzyja smakowaniu wina, które na miejscu wydaje się być jeszcze bardziej smakowite 😊.

Za kolejnym i kolejnym zakolem wyłoniło się Belstein.

Beilstein jest malutkie, aczkolwiek niezwykle malownicze. Nie jest już też takie senne jak Senheim czy Neef, a nawet Alf czy Bulley 😉. Belstein tętni życiem. Jest tu pełno knajpek, restauracyjek, piwniczek winnych… Są rowerzyści, są pasażerowie statków wycieczkowych sunących leniwie po Mozeli w stronę Cochem… Jest nawet trochę tłoczno, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie jest przytłaczająco, ilość ludzi nie przydusza tylko dodaje Belstein wigoru.

Historia miasteczka sięga VIII wieku, kiedy to założona została tu pierwsza osada. W połowie XIII stulecia na jednym z okolicznych wzgórz wzniesiony został zamek Metternich, zniszczony niestety w czasie wojny trzydziestoletniej (XVII w.).

Dziś nad miastem górują romantyczne ruiny, do których warto się wspiąć po zapierające dech w piersiach widoki na zakola Mozeli, winnice i przycupnięte nad jej brzegami miasteczka.

Przepłynąwszy promem, w drogę powrotną ruszyliśmy lewym brzegiem. Tutaj niestety, mimo iż ścieżka asfaltowa, gładka i pod żadną górę się nie wspina, wiedzie bardzo blisko szosy. Ruch może nie jest zatrważający, ale mały też nie jest. Na tym odcinku szosa krajowa poprowadzona została bowiem właśnie wzdłuż lewego brzegu Mozeli, po prawej stronie mamy w większości drogi lokalne.

Dopiero za Nahren, na małą chwilę oddaliliśmy się od mknących aut i wylansowanych kabrioletów, po to by przytulić się bardziej do rzeki, bliżej spokoju i naturalnego piękna. Nie na długo, gdyż już – w nota bene uroczym – Ediger Eller wróciliśmy na przyszosowe tory. W okolicach Bremm, naprzeciwko klasztoru Stuben, też jest przyjemnie, gdyż jedzie się przez ogródki działkowe.

Tak dojechaliśmy na nasz kemping do Alf.

 

Gdzie spaliśmy nad Mozelą?
Moselcampingplatz Alf

Kemping ten znajduje się w miejscowości Alf na lewym brzegu Mozeli, mniej więcej w połowie drogi między Koblencją a Trewirem. Oddalony  jest nieco od rzeki, a co za tym idzie od głównej szosy również. Jest dość spory. Dużo na nim kamperów i „stacjonarnych” namiotów. Strefa łazienek na wysokim poziomie. Brak kuchni i lodówki. Kemping posiada wydzielone parcele, większość niestety pozbawiona cienia. Szczerze – brak mu klimatu, uroku i tego czegoś, co powoduje, że chciałoby się na nim posiedzieć -wieczorem posączyć wino przed namiotem a rano spokojnie wypić kawę. 

Cena: 23 Euro/doba/ 3 osoby, samochód,  namiot w strefie basic

 

W okolicy namierzyliśmy kilka innych kempingów. Te, które wydawały nam się świetne i żałowaliśmy, że na nich nie nocujemy to:

Campingplatz Bären-Camp **** und Restaurant „Bären-Stube”

Campingplatz Nehren

A przede wszystkim położony wśród winnic Family-Camping 😍

 


KOSZTY ( 3pax, sierpień 2020)

– Noclegi na kempingu Moselcampingplatz Alf: 23 Euro/doba/ 3 osoby, samochód,  namiot w strefie basic

Zamek Metternich w Belstein: 2 Euro

Prom Alf – Bullay: 1,5 Euro/dorosły ; 0,5 Euro/dziecko do lat 12 ; 0,5 Euro/rower

Prom z Bellstein: 2 Euro/osoba 

– Obiad/kolacja w Bellstein: ok. 15 EURO ; lampka wina 5-6 Euro ; Traubensaft 3 Euro

Śniadanie w Anke’s Weinbistro w Bullay: 10-12 Euro/zestaw śniadaniowy z kawą/kakao

Obiad/kolacja w Anke’s Weinbistro w Bullay: 12-15 Euro ; lampka wina 4,5 Euro


 

Co jeszcze oglądaliśmy  nad Mozelą: Zamek Cochem i zamek Eltz

Inne atrakcje w Niemczech: Niemcy – tak blisko a tak nieznani

Inne opcje wycieczek rowerowych: Na dwóch kółkach

 

Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie 😊

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x