Nie mieliśmy jej w planach od razu. Niemniej jednak po skróceniu pobytu nad Renem, którego sława znacznie przerosła rzeczywistość, postanowiliśmy spróbować. Sielska dolina Łaby i wręcz pocztówkowa dolina Mozeli podniosły poprzeczkę bardzo, bardzo wysoko 😊.
Plan był dość prosty – znaleźć kemping między Würzburgiem a Bambergiem i zwiedzić okolicę rowerem. Wykonanie jednak już nie takie oczywiste… Tego dnia odwiedziliśmy bowiem pięć zlokalizowanych nad Menem kempingów i od każdego odbiliśmy się z kwitkiem. Zero opcji na rozbicie malutkiego namiotu. Szok! Inną rzeczą jest, że żaden z tych kempingów nie ujął nas swoją atmosferą. Wręcz przeciwnie – były to wielkie kamperowiska z wydzielonymi posesjami i asfaltowymi chodniczkami. Men w okolicach Würzburga traktowany jest jak lokalne kąpielisko i plażowisko. Ale trzeba też oddać, że sielskich krajobrazów winnic i poprowadzonych wśród nich ścieżek rowerowych i pieszych nie brakuje. Im dalej na wschód tym winorośli jest mniej aż znikają one całkowicie. Tu zaczyna panować piwo – mniejsze i większe browary rozsiane są po okolicy jak grzyby po deszczu.
Winnice i producentów najlepszych frankońskich win mamy w okolicach Würzburga. Piwo zaś produkuje się w okolicach i w samym Bambergu.
Jeśli chodzi o nocleg to w końcu znaleźliśmy niewielki kemping oddalony znacznie od głównego nurtu turystycznego ciągnącego nad Men (szczegóły na końcu wpisu).
Niestety rowerowo chyba trafiliśmy na marny fragment… 🤔 (Eltmann – Bamberg). Mimo iż w sieci wszyscy zachwycają się ścieżkami rowerowymi nad Menem, my trafiliśmy na odcinek szos, fabryk i Kauflandów ☹. Na szczęście nagroda była zacna – BAMBERG.
Bamberg
Bamberg to podobno jedno z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w całych Niemczech. I rzeczywiście – jest co oglądać. Jest gdzie chodzić. Jest gdzie zjeść typową frankońską wieprzowinę z pyzą. I jest gdzie napić się piwa 🍺. Górna Frankonia słynie bowiem z bycia regionem z największym zagęszczeniem browarów na świecie, a Bamberg jest podobno miastem o największej liczbie browarów na jednego mieszkańca. Jak by nie było, każdy tu pije słynne dymne piwo szwendając się między budynkami z muru pruskiego lub podpierając barokowe fasady dawnych rezydencji patrycjuszy.
Bamberg ominęły bombardowania wojenne dlatego zdecydowana większość budynków pamięta czasy różnych epok historycznych. Niezaburzony został też układ przestrzenny miasta. Od 1993 roku Stare Miasto znajduje się na liście światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Tu cały dzień jest tłoczno. Bardzo tłoczno. Nawet w covidowe wakacje 2020 roku przechodząc uliczkami Starego Miasta przedzieraliśmy się przez nieprzebraną rzekę ludzi. Ma to swój pewien urok, w mieście mi osobiście nie przeszkadza, ale na dłuższą metę może być jednak męczące. Nie wspomnę już o opcji przycupnięcia gdzieś na kawę, kufel piwa czy obiad 😉.
Wieczorem bamberska starówka nabiera tego lekkiego, studenckiego klimatu. Wszyscy szwendają się bez celu. Niektórzy siedzą w knajpach ale zdecydowana większość po prostu stoi na ulicy z kuflem ciemnego dymnego piwa lub z kieliszkiem frankońskiego wina w ręku. Ta nieformalna, luźna atmosfera nadaje temu miastu niesamowitego klimatu. A to wszystko wśród historycznych murów, zdobionych fasad i szumu rzeki na której Bamberg leży.
Ścieżka rowerowa wzdłuż Menu
Myślę, że w innym swoim odcinku może być piękna. Przyglądając się bliżej mapie już na wschód od Bamberga widać potencjał (początkowo północny-wschód). Między Klumbach a Bayruth, tzw. Czerwony Men wydaje się naprawdę kusić sielskością. Czy tak jest naprawdę? Może uda mi się sprawdzić osobiście którymś razem 😉.
Na chwilę obecną mogę szczerze odradzić rowerowy odcinek między Eltmann a Bambergiem (po obu stronach rzeki). Ścieżka wiedzie tu wzdłuż ruchliwej szosy, na pewnym odcinku znika i trzeba jechać szosą. Krajobraz jest niechlujny, pełen rozkopanych budów, starych fabryk, zakładów kamieniarskich i supermarketów. Menu w zasadzie się nie widzi. Tranzytowo – bardzo ok. Szybka, gładka i płaska – krajobrazowo niestety porażka. Ale tak jak mówię – ten konkretny odcinek tak wygląda. Mieliśmy po prostu pecha ☹. Kiepski Internet na research i tym razem spontan nie wyszedł jak trzeba 😉. Na szczęście na końcu czekał Bamberg, a po powrocie z całości trasy miły kemping.
Gdzie spaliśmy?
Campingplatz Weihersee
Tak jak wspomniałam nie leży on nad samym Menem. Leży na obrzeżach kompletnie uśpionej miejscowości Ebrach nad rzeką o tej samej nazwie. Swobodnie mogliśmy na nim znaleźć zaciszne miejsce wśród zieleni. Było naprawdę miło 😊.
Nie ma kuchni ani lodówki, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić 😉. WiFi płatne. Jest też opcja wynajęcia domku-tuby. Mieliśmy nawet na taki chrapkę, ale niestety – wszystko zajęte.
Dosłownie kilkadziesiąt metrów od bramy wjazdowej kempingu są naturalne baseny AcquaSana Naturbad Ebrach. Całkiem fajna sprawa na koniec dnia po 50km na rowerze 😉.
Baseny są czynne codziennie od 10:00 do 20:00
Dalej pojechaliśmy już w stronę Polski. Po drodze wstąpiliśmy do Budziszyna. Ze względu chociażby na historię nie mogliśmy do niego nie wstąpić choćby na szybki spacer i pyszny obiad.
Dłużą chwilę zabawiliśmy w Lubuskiem, o czym dokładnie w następnym wpisie 😊.
KOSZTY ( 3pax, sierpień 2020)
– Noclegi na kempingu Campingplatz Weihersee: Namiot: 7 Euro/doba ; Dorosły: 7 Euro/doba ; Dziecko (3-13 lat): 4 Euro/doba ; Prąd: 3 Euro/doba ; Wifi: 1 Euro/24h ; Pralka 3 Euro
– AcquaSana Naturbad Ebrach: 3,50 Euro/dorosły ; 2 Euro/dziecko (Po 17:00 – 2 Euro/dorosły ; 1 Euro/dziecko)
– Obiad/kolacja Bambergu (Stare Miasto): ok. 15 Euro ; zupa: ok. 5 Euro ; lokalne piwo 3-4 Euro
Czytaj dalej:
Graniczna Łęknica – kolorowe jeziora, Park Mużakowski i kajakiem po Nysie Łużyckiej
Wszystkie wpisy o Niemczech znajdziesz tutaj: NIEMCY – tak blisko a tak nieznani
Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie 😊