Prawie 2500mil (4000km) z Chicago do Los Angeles. Droga Matka. Symbol amerykańskiej wolności. Przecina 8 stanów (Illinois, Missouri, Kansas, Oklahoma, Teksas, Nowy Meksyk, Arizona i Kalifornia) i 3 strefy czasowe. Route 66 to powstała w 1926 roku autostrada międzystanowa, która stała się drogą – legendą, drogą – symbolem.
Co takiego ma w sobie, że do dziś przyciąga jak magnes?
Kawałkiem Route 66 przecinającym Arizonę jechaliśmy podczas naszego roadtripu po zachodnich stanach USA, którego całość można prześledzić TUTAJ.
(VIII 2024)
Początki
Na początku XX wieku Amerykanie mocno stawiali na transport kolejowy. Szosy były wąskie, nieutwardzone i bardzo lokalne. Można było przejechać z jednej miejscowości do sąsiedniej, ale już dalej to nie bardzo.
Świat jednak pędził naprzód i w pewnym momencie (1913) zdecydowano się zbudować Lincoln Highway – pierwszą w historii USA trasę, łączącą wybrzeże wschodnie z zachodnim (Nowy York – San Francisco). Początkowo nieutwardzona i słabo oznakowana dała początek systemowi autostrad międzystanowych.
Powstawały nowe drogi, które z biegiem lat utwardzano. Od 1926 roku wprowadzono nazwy numeryczne. Trasy biegnące w kierunku północ-południe miały numery nieparzyste, a biegnące w kierunku wschód-zachód – parzyste. System zaczął być spójny i zrozumiały.
W listopadzie 1926 oddano do użytku, składającą się z połączonych odcinków starych dróg, łączącą Chicago z Los Angeles, trasę 66. Dziesięć lat później przedłużono ją do Santa Monica, a koniec trasy przy wchodzącym w ocean molo nadał jej jeszcze bardziej romantycznego charakteru. W 1938 zakończono utwardzanie drogi na całym jej odcinku.
Źródło: Wikipedia
Lata 30-te XX wieku
W latach 30. XX wieku na obszarze Środkowego Zachodu Stanów Zjednoczonych miały miejsce tzw. Dust Bowl, czyli burze pyłowe spowodowane długotrwałą suszą. Powodowały one ogromne straty w rolnictwie i przyczyniły się kryzysu oraz do tego, że duża część ludności podjęła decyzję o migracji na zachód – „Go West” po nowe, lepsze życie, którego oczekiwano przede wszystkim od Kalifornii. Droga 66 zyskała wtedy ogromnie na znaczeniu. Zaczęły przy niej powstawać motele, hotele, pola kempingowe, przydrożne bary (dinery), stacje benzynowe, a nawet kina samochodowe dla umilenia czasu w podróży. Miasteczka przez które przebiegała zaczęły się rozwijać i tętnić życiem. To właśnie wtedy zaczęto ją nazywać „Drogą Matką”, która troszczyła się zarówno o podróżnych jak i o tych, którzy przy niej mieszkali i dzięki niej żyli.
Lata 50-te i 60-te XX wieku
Po II wojnie światowej nastąpił w Stanach boom na wszystko. Na turystykę również. Amerykanie coraz chętniej podróżowali, wyjeżdżali na wielotygodniowe wyprawy połączone ze zwiedzaniem i poznawaniem odległych zakątków swego kraju. Route 66 przeżywała swój złoty wiek.
Kres drogi
W latach 50. XX wieku prezydent Dwight D. Eisenhower ogłosił wielki plan budowy autostrad. Postanowił, na wzór niemieckich autostrad omijających miasta i pozwalających poruszać się z dużymi prędkościami na wielkie odległości, wprowadzić podobny system w Stanach Zjednoczonych. W 1956 roku podpisano ustawę o autostradach międzystanowych wprowadzającą Interstate Highway System. Nowe drogi bardzo często budowano wzdłuż starych szos. Były one co najmniej dwupasmowe, z nową nawierzchnią, bez ostrych zakrętów, podjazdów i skrzyżowań, a przede wszystkim omijały wsie i miasteczka. Spowodowało to oczywiście gwałtowny spadek znaczenia starych tras, a stworzona wzdłuż nich infrastruktura podupadła, ludzie się wyprowadzili, miasteczka zaczęły przekształcać się tzw. ghost towns. Alternatywą dla Route 66 stała się Inerstate 40. W 1985 roku ostatecznie wykreślono Route 66 z listy autostrad.
Legenda drogi
Wymienienie drogi „na nowszy model” nie zdołało zabić jej ducha. Cały czas, w latach 70., 80, w zasadzie do dziś, ludzie w różnym wieku przemierzają ją w poszukiwaniu szczęścia, wolności, ucieczki od codzienności. Tu droga stała się celem, a nie środkiem w osiągnięciu celu. Bezkresna nitka 66 stała się dla podróżnych czymś ważniejszym, niż tylko łącznikiem między miastami. Jej legendę tworzyła i podtrzymywała popkultura. Uwieczniona w filmach i piosenkach stała się niejako symbolem amerykańskiego dążenia do wolności. Cały czas była to droga marzeń.
Route 66 dziś
Oryginalna droga dziś w całości nie istnieje, nie da się pokonać nią trasy z Chicago do Los Angeles. Niemniej jednak utrzymano niektóre fragmenty jako Historic Route 66, a inne po prostu odbudowano jako lokalne szosy.
Mimo iż jest to jedna z najsłynniejszych amerykańskich dróg, podróżowanie dziś Route 66 wcale łatwe nie jest. Chodzi o oznaczenia na mapach i nawigację, która uporczywie kieruje na szybsze i nowsze szosy. Nawet na odcinki Historic Route 66 nawigacja Googla prowadzi niechętnie, trzeba precyzyjnie pilnować znaków i wiedzieć gdzie się chce jechać (np. kierować na konkretne miasteczko). Ponadto na wielu fragmentach droga ta ma dziś inne nazwy.
Dziś Route 66 symbol dawnych, barwnych lat. Wiele miasteczek wzdłuż Historic Route 66 zatrzymało się w czasie. Niektóre są bardziej turystyczne, inne mniej. Wszystkie mają jednak jakiś swój niepowtarzalny klimat.
Nasza Route 66
My jechaliśmy Route 66 z Williams, przez Seligman do Kingman, a konkretnie oddaloną o kilka mil Cool Spring Station. To 150 mil (240km) bezkresnej przestrzeni poprzecinanej klimatycznymi miasteczkami i stojącymi na pustkowiu sklepami, czy stacjami benzynowymi. Po drodze spotkaliśmy niewiele aut – zdecydowana większość mknęła równoległą I-40. Z nami jechały tylko Harleye…
Williams
Williams, oddalone o godzinę drogi od Wielkiego Kanionu to niewielkie miasteczko, które samo siebie ochrzciło „Gateway to the Grand Canyon” czyli Bramą do Wielkiego Kanionu. Powstało w 1881 roku, chociaż oficjalnie miejscowość otrzymała akt lokacji w 1901 roku.
Williams rozwijało się głównie dzięki podróżnikom, którzy podążali drogą 66 z Los Angeles do Chicago i z powrotem. I nawet kiedy okoliczne miejscowości podupadały już ze względu na przeniesienie ruchu na omijającą je I-40, jego mieszkańcom przez lata udawało się tego uniknąć. Dzięki temu pozostało ostatnią osadą, przez którą nadal biegła szosa i do której trzeba było zjechać nim wróciło się na autostradę. Dziś w malutkim Williams są aż trzy węzły z autostrady I-40 prowadzące do miasta. Przez środek biegnie oczywiście Historic Route 66, którą można jechać dalej równolegle do autostrady.
To tu znajduje się stacja początkowa Grand Canoyn Railway.
My śniadanie zjedliśmy w Gouldies – smacznie, niedrogo, z klimacikiem.
Seligman
Chyba najbardziej kolorowe na naszym szlaku Route 66. Nie brakuje tu sklepów z pamiątkami i barów. Wszystko nie tyle w stylu lat 50., 60. i 70. XX wieku, ale z lat 50., 60. i 70. ubiegłego stulecia. Te samochody, dystrybutory, szyldy i neony – wszystko zdaje się pamiętać barwne lata Elvisa Presleya i Merlin Monroe. To właśnie tutaj w czasach świetności Drogi 66 zatrzymywało się najwięcej turystów, dziś zdaje się być tak samo 😉.
Hackberry General Store
To jedno z najbardziej klimatycznych miejsc na Route 66 jakie widzieliśmy. Stoi sobie po środku pustyni owiewany gorącym wiatrem. W środku zaś mieści się niesamowita kolekcja pamiątek do oglądania i kupienia. Muzyka, nastrój i ściany całe obklejone jednodolarówkami przyjezdnych robią naprawdę mega fajne wrażenie.
Kingman
To serce arizońskiej części Route 66. Zostało ono założone w 1882 przez Lewisa Kingmana, amerykańskiego podróżnika z XIX wieku. Dziś jest tu cicho, spokojnie i gorąco. Jak za dawnych czasów pełno tu hoteli i moteli. W jednym z nich właśnie nocowaliśmy (o czym na końcu wpisu). Całkiem sporo też restauracji i przydrożnych barów, czyli popularnych w całych Stanach dinerów.
My wybraliśmy się do dwóch: Rutherford’s 66 Family Diner i Mr. D’z. Niesamowicie klimatycznie, bardzo smacznie i całkiem niedrogo.
Cool Springs
To położony po środku niczego, tuż pod przełęczą Sitgreaves bar i sklep z pamiątkami. Jest klimacik 😊
Gdzie spaliśmy
Ramada by Wyndham Kingman
(rezerwacja booking)
To naprawdę przyjemny hotel. Pokoje są czyste i wygodne. Do dyspozycji gości jest basen. Jest też pralnia (płatna) co w podróży jest bardzo przydatną opcją. Część pokoi wychodzi na wewnętrzne patio, cześć na parking, sąsiedni hotel i tory kolejowe. Być może to różnicuje je też cenowo. My mieliśmy wersję B 😉. Jest też bezpłatny parking.
92$/noc w pokoju 3-osobowym
Wszystkie wpisy o Stanach Zjednoczonych Ameryki znajdziecie tutaj: USA – american dream
Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie 😊