Portugalia

Azory – wyspa São Miguel, część wschodnia

napisany przez Agata

Azory to portugalskie wyspy wulkaniczne leżące po środku Atlantyku, około 1500 km od wybrzeży Półwyspu Iberyjskiego. Są one zaliczane do Makaronezji, a mówią o nich „Wyspy Szczęśliwe”. To też wyspy – ogrody, bo cały rok są zielone i tonące w kwiatach.

Tak jak Madera, są integralną częścią Portugalii, mają jednak swój autonomiczny rząd, flagę, godło i hymn. Największą wyspą jest São Miguel.

W archipelagu mamy dziewięć wysp: Santa Marta, São Miguel, Terceira, São Jorge, Pico, Faial, Graciosa, Corvo i Flores. Mimo iż nie są one duże, na zwiedzenie ich wszystkich (a nawet i tylko kilku z nich) trzeba dużo więcej czasu niż tydzień. Postanowiliśmy więc zostać na liczącej ok. 65km długości i jakieś 8-15km szerokości São Miguel.

Podzieliliśmy ten pobyt na dwie części – pierwsze cztery noce spędziliśmy w Furnas objeżdżając i obchodząc wschodnią część wyspy, pozostałe trzy w Várzea, zwiedzając część zachodnią.

Na mapce zaznaczone są wszystkie odwiedzone przez nas miejsca.


 (październik 2023)

Azory  – São Miguel, ATRAKCJE, część wschodnia

São Miguel nazywana jest „Zieloną Wyspą” i „Azorami w Pigułce”. Znajdziemy tu obrośnięte zielenią kaldery starych wulkanów, gorące źródła i fumarole. Są też plantacje ananasów i herbaty. Wulkaniczne plaże, z tymi przyciągającymi światowych surferów włącznie i niezliczona ilość zapierających dech w piersiach punktów widokowych. I można popłynąć na Atlantyk na połów ryb!

 

 Furnas

Furnas to miasteczko położone w kalderze wulkanu – aktywnego wulkanu, którego ostatnia erupcja miała miejsce co prawda w 1630 roku, niemniej jednak ze względu na kilkutysięczną populację zamieszkującą okolice, uważanego za jeden z najniebezpieczniejszych wulkanów archipelagu. Tutaj dosłownie każda studzienka dymi siarkowymi wyziewami, z ulicznych kraników płynie gorąca woda, a rzeka jest… ciepła. Ale nie ma się co dziwić – wokół miejscowości jest ponad trzydzieści fumaroli i gorących źródeł. Samo miasteczko jest bardzo przyjemne i aż tonie w bujnej roślinności. Jest kilka knajpek, trochę barów i kawiarni, a nawet pole namiotowe.

My spędziliśmy tu cztery noce, skąd robiliśmy wypady do wschodniej i środkowej części wyspy. I to był bardzo dobry wybór 😊.

Caldeira das Furnas

O wulkanicznym pochodzeniu wyspy najlepiej przekonać się w parku miejskim – Caldeira das Furnas, gdzie znajdziemy liczne fumarole, czyli gorące wyziewy siarkowe, wydostające się z kraterów i szczelin wulkanicznych. Najbardziej efektownie wyglądają wieczorem lub tuż przed świtem, kiedy opary rozpraszane są w blasku ulicznych latarni.

Wstęp bezpłatny, czynne całą dobę. 

Parque Terra Nostra

W miasteczku znajduje się założony przeszło 200 lat temu ogród botaniczny. Rośnie tu ponad 2000 gatunków roślin, a spacer po nim to prawdziwa wyprawa… na początek w prehistorię, bo pierwsze co człowiek widzi to wielkie drzewiaste paprocie. Te robią naprawdę wrażenie! I wielkie victoria regia, i olbrzymie kwiaty bananowca, i niesamowite sagowce – niegdysiejszy pokarm dinozaurów. Spacer kluczącymi pomiędzy roślinnością alejkami to czysta przyjemność. Przez park przepływa też strumień – brązowy i gorący, który zasila basen termalny. Woda tu jest ciepła, im bliżej zlokalizowanej po środku małej wyspy, tym bardziej gorąca. Kąpiel w nim to niesamowita przyjemność 😊! Tylko raczej nie w jasnych strojach kąpielowych – woda barwi tkaniny na żółto 😉.

Wejście płatne: cennik TUTAJ (2023: 10 euro/os.)

Basen bez dodatkowych opłat, są przebieralnie, WC i prysznice.

Godziny otwarcia: 10:30 – 16:30

Lagoa das Furnas i fumarole

Kawałek za miasteczkiem położone jest Jezioro Furnas. Znajdziemy tam bulgoczące gejzery i parujące siarkowe kopczyki, w których znajdują się słynne doły do gotowania cozido

To tradycyjne azorskie danie – mięso i warzywa gotowane przez 12h w ziemi podgrzewanej energią geotermalną. Może na talerzu nie wygląda zbyt imponująco i fotogenicznie 😉, ale smakuje naprawdę dobrze. Wręcz zaskakująco dobrze! Oczywiście cozido można zjeść w większości restauracji w mieście (choć dziś podobno trzeba już robić na nie rezerwację co najmniej dzień wcześniej). Niemniej jednak zdecydowanie polecamy skosztować go tam na miejscu. Nad jeziorem znajduje się mała knajpka, właściwie bar z kilkoma stolikami ustawionymi na drewnianym tarasie w lesie. Jest miło i niezmiernie klimatycznie. Może dlatego tak smakowało? Siedząc można jednocześnie kontemplować wody jeziora i obserwować pana doglądającego cozidowe kopczyki. A jak się dobrze trafi to można zobaczyć proces wyjmowania albo wkładania wielkiego gara owiniętego w bawełniane prześcieradła. (cozido: 25 euro/porcja, my we trójkę zdecydowanie najedliśmy się 2 porcjami)

Wokół otworów z cozido poprowadzona została ścieżka po drewnianych kładkach. Jednak jak my tam byliśmy większość jej pozostawała zamknięta.

Wokół jeziora wyznaczony jest szlak pieszy. Niestety nie zatacza on pełnej pętli i chcąc obejść zbiornik, na koniec trzeba iść kawałek po szosie.

Na przeciwległym brzegu znajduje się Capela Nossa Senhora das Vitorias – kaplica z 1884 roku. Można do niej dojść spacerem, lub dojechać autem od drugiej strony. My wybraliśmy tę drugą opcję gdyż byliśmy już wtedy totalnie przemoczeni po spacerze po Parku Grená (o czym niżej).

Wjazd na parking przy fumarolach: płatny (2023: 3euro/os.)

Kaplica: wejście płatne

W jeziorze nie można się kąpać.

Parque Grená Furnas

Tuż nad jeziorem, na tyłach knajpki z cozido jest wejście to Parku Grená. Został on otwarty dopiero w 2020 roku, są tam wodospady, punkty widokowe, dawny dworek, a nade wszystko dziewicza przyroda.

Jest tam poprowadzonych kilka ścieżek i szlaków tematycznych. My wybraliśmy taki o nazwie „szlakiem mostów i wodospadów”. I chociaż oznaczenia są marne, na rozstajach zupełnie nie wiadomo w którą stronę autor szlaku zamyślał pokierować piechura – to i tak było pięknie! Były drewniane mostki, były wodospady (chociaż głównie miejsca po nich, bo te niestety… znikły), była przede wszystkim bujna, niesamowita przyroda i piękne widoki. Dodatkowo byliśmy tam zupełnie sami. Chociaż to może akurat zasługa ulewnego deszczu, który złapał nas na trasie 😉. Punktem docelowym całej wycieczki był położony całkiem wysoko wodospad Salto da Inglesa. Cała trasa prowadzi dość ostro pod górę, więc trzeba być  przygotowanym na wysiłek fizyczny.

Inna ścieżka prowadzi do starej rezydencji angielskiego konsula – my jednak, przemoczeni już do suchej nitki, zrezygnowaliśmy z tej opcji.

Miradouro do Pico do Ferro

To punkt widokowy, z którego rozciąga się widok na całe jezioro Furnas. Mimo, iż my oglądaliśmy ten widok w zacinającym deszczu – robił wrażenie 😊.

Na ten miradouro można podjechać samochodem (jest parking, a dalej całkiem spora platforma widokowa). Prowadzi tam też szlak pieszy znad jeziora.

Miradouro do Lombo das Mihlos

To kolejny punkt widokowy w pobliżu Furnas. Znajduje się on dokładnie pomiędzy miasteczkiem a jeziorem (trzeba zjechać z głównej szosy, jest oznaczony na google maps). Jest niewielki, raczej rzadko odwiedzany, a bardzo urokliwy. Obsadzony hortensjami pozwala nam zobaczyć z góry białe zabudowania Furnas i okalające je pastwiska. Wszystko to na tle zielonej ściany kaldery.

 

Zwiedzanie atrakcji Furnas i najbliższych okolic zajęło nam cały dzień.

Porto Formoso

Porto Formoso to malutka wioska rybacka na północy wyspy São Miguel. Dojechaliśmy tam jeszcze przed świtem aby ruszyć na ryby. (z Furnas ok. 30min)

Wyprawa na ryby na Atlantyk

Połów ryb na morzu to było marzenie zarówno syna jak i męża 😊. Tak więc popłynęliśmy. Jeszcze przed wschodem słońca ruszyliśmy na ocean. Naszym kapitanem był Pedro Pacheco z North Shore. To rybak, który z rybołówstwa się utrzymuje. Przy okazji zabiera czasami ze sobą turystów, których marketingowo ogarnia mu siostra. 

To był tzw. costal fishing, czyli połów w pobliżu wybrzeża. Zamierzaliśmy się na średnie okazy pokroju triger fish (rogatnica – których zresztą złowiliśmy najwięcej), blacktail comber (czarnobok), czy guelly jack (kranks nowozelandzki). Wypłynęliśmy niewielką łódeczką sami z kapitanem (pojemność max. 4 osoby plus kapitan). Wyciągaliśmy ryby o własnych siłach, a to – wierzcie – wcale nie jest takie łatwe, gdy na haczyku wisi coś o wadze 1,5-2kg, a czasem i takie dwie. Cała wyprawa zakontraktowana była na 4h, w praktyce trwała ok. 5h. Łącznie nałowiliśmy pewnie około 30kg ryb (nasza trójka plus Pedro), które następnie Pedro zawiózł do skupu.

Koszt: 80euro/os. (2023)

Inną opcją jest tzw. deepsee fishing. Tutaj wypływa się na głęboki ocean, zamierza na grube ryby i korzysta z poważnego sprzętu takiego jak haki i kabestany. To jednak już zabawa oscylująca kosztowo wokół 200-250 euro/os. Płynie się też na dużo większych łodziach.

Po rejsie Pedro przygotował nam na nabrzeżu trzy świeżutkie rybki, które w reklamówce zanieśliśmy do wskazanej przez niego restauracji Casa de Pasto – o Amaral. Tam pani właścicielka przyrządziła nam z nich pyszne, grillowane danie (12euro/os. z napojami i serkiem queijo fresco na początek). Oprócz nas w knajpce siedzieli sami miejscowi, którzy przyszli tu na obiad. Pysznie i klimatycznie – do polecenia w 100% 😊.

Na Azorach to pogoda determinuje niektóre atrakcje lub ich brak. Zwłaszcza te związane z oceanem są szczególnie wrażliwe, bo Atlantyk potrafi mieć humory. Tak więc tutaj trzeba liczyć się ze zmianami, być elastycznym i mieć plan B. My na przykład dopiero po godzinie 20:00 dnia poprzedniego otrzymaliśmy ostateczne potwierdzenie, że jednak płyniemy i spotykamy się w porcie o 06:30 rano. Prognozy bowiem były niepewne i kapitan czekał na te najbardziej aktualne.

Plantacje herbaty

Azory to jedyne miejsce w Europie gdzie uprawia się herbatę (są jeszcze plantacje w Gruzji, ale czy to Europa czy już Azja, to temat rzeka na inną opowieść). Tutejszy wilgotny i deszczowy klimat, łagodna temperatura, a także kwaśna i wulkaniczna gleba pozwoliły na produkcję wysokiej jakości zielonej i czarnej herbaty.

Pod Porto Formoso znajdują się dwie plantacje: Chá Gorreana i Fábrica de Chá do Porto Formoso.

Fabryka Gorreana to rodzinna firma działająca nieprzerwanie od 1883 roku. Produkuje się w niej herbatę czarną i zieloną, wykorzystując tradycyjne metody zbioru liści i produkcji mieszanek. To dość duża plantacja, obecnie zajmuje powierzchnię 32ha i produkuje około 40 ton herbaty rocznie. Lwia część idzie na eksport.

Chá do Porto Formoso jest młodsza i mniejsza. To jedynie manufaktura zaspokajająca rynki lokalne. Powstała w 1920 roku i działała aż do lat 80. XX wieku. Opuszczoną i zrujnowaną fabrykę reaktywowano i ponownie otwarto w 1998 roku.

Obie plantacje i wytwórnie można zwiedzać. Wstęp wolny.

Zbiór herbaty przypada na okres między kwietniem a wrześniem/październikiem. W  Chá do Porto Formoso w pierwszą sobotę maja ma miejsce impreza pod tytułem „Początek żniw” mająca na celu odtworzenie tradycyjnych, ręcznych zbiorów herbaty.

My wybraliśmy mniejszą, wydawało nam się bardziej przez to klimatyczną, Fábrica de Chá do Porto Formoso. Najpierw zostaliśmy zaproszeni na obejrzenie krótkiego filmu opowiadającego o historii plantacji, a następnie poczęstowani filiżanką herbaty. Potem udaliśmy się na niespieszny spacer pomiędzy szpalerami herbacianych krzewów. Ich zieleń zespolona z błękitem oceanu wyglądała obłędnie! Na koniec zaś zasiedliśmy na werandzie, gdzie zamówiliśmy jeszcze po jednej filiżance i lokalne kruche ciasteczka oraz zaopatrzyliśmy się w paczuszkę na wynos 😊 (to już dodatkowo płatne).

Miradouro de Santa Iria

To piękny punkt widokowy znajdujący się na północy wyspy, pomiędzy Ribeira Grande a Porto Formoso. Można z niego podziwiać panoramę zielonych azorskich pól i wiosek oraz skały półwyspu Ponta do Cintrao. Na punkt podjeżdża się autem.

My zahaczyliśmy o Santa Iria pierwszego dnia pobytu, w drodze z lotniska do Furnas (google pokierował nas północą, gdyż od północy poprowadzona jest lepsza, szybsza trasa). Doskonałym pomysłem jest też połączenie odwiedzin tego miejsca z wizytą w którejś z plantacji herbaty – to dosłownie rzut beretem stamtąd.

Miradoruro da Lagoa do Fogo

Widok na Jezioro Ognia rozpościera się z asfaltowej, krętej drogi wijącej się serpentynami z północy na południe, z Ribeira Grande do Lagoa. Wyznaczonych jest tam kilka punktów widokowych. Zresztą już sama jazda szosą poprowadzoną przez przełęcze robi niezapomniane wrażenie. Jeśli macie szczęście i świata nie spowijają mleczne, zawieszone nisko chmury, widoki są zniewalające. My trafiliśmy akurat tę drugą pogodową opcję i tylko raz na jakiś czas dane nam było dostrzec skrawek panoramy.

Tu zresztą jak na dłoni widać charakterystyczną dla Azorów zmienność pogodową. Nad Ribeira Grande, nad oceanem piękne chmurki i słoneczko, nad graniami kaldery w głębi lądu nisko zawieszone chmurzyska, wiało i nawet trochę siąpiło.

Z Miradoruro da Lagoa do Fogo poprowadzony został szlak schodzący dość stromą ścieżką nad samo jezioro. W jeziorze nie można się kąpać.

Centro de Interpretação Ambiental da Caldeira Velha

To park z naturalnymi basenami termalnymi. Kąpielowe oczka zatopione są w lesie pełnym drzewiastych paproci, wawrzynów i innych roślin. Jest to miejsce jednak na tyle popularne, że w połowie października nie byliśmy w stanie dostać wejściówki na kąpiel bez wcześniejszej rezerwacji. Kupiliśmy więc bilet uprawniający nas tylko do wejścia na teren i zrobiliśmy sobie krótki spacer. Fakt, miejsce bardzo ciekawe, ale przez ilość ludzi straciło dużo na uroku.

Wejście płatne. Transze kąpielowe 2h.

 

W ten oto sposób minął nam drugi pełny dzień na wyspie 😊. Kolejny dzień to wschodnie wybrzeże i tamtejsze cudne widoki.

Nordeste

Nordeste to największe miasteczko we wschodniej części wyspy. W jego centrum znajduje się przykuwający uwagę, wybudowany w 1884 roku, most Ponte dos Sete Arcos. Jak sama nazwa wskazuje most ma siedem łuków. Spacer po centrum jest bardzo przyjemny, a białe domy, budynki użyteczności publicznej i kościół wyglądają pięknie.

Zjedliśmy tam obiad, gdyż tak naprawdę miasteczko odwiedziliśmy mając już zaliczone kilka punktów widokowych i trekking – tych, które znajdziecie poniżej.

Miradouro da Ponta da Madrugada

To punkt widokowy na wschodnim wybrzeżu – jeden z bardziej popularnych wśród miejscowych, którzy często przyjeżdżają sobie tam na piknik. Miejsce jest zagospodarowane, w ogrodzie kwiatów znajdziemy ławeczki, wiaty, jest też WC. I piękne widoki oczywiście 😊.

Miradouro da Ponta do Sossego

To chyba najbardziej znany widok ze wschodniego wybrzeża São Miguel. Ścieżki wśród krzewów hortensji na tle oceanu wyglądają bajecznie. Widać stąd plażę Lombo Gordo oraz szlak Fajã do Araújo. Tutaj też znajdziemy ławeczki, stoliki, miejsca na grilla, gdzie miejscowi (czasami też turyści) robią sobie pikniki.

Fajã do Araújo

To jeden z ciekawszych i piękniejszych szlaków na wyspie São Miguel. Nazywany jest „Hawajami Europy”.

Długość szlaku wynosi ok. 4 km w obie strony, z przewyższeniem ok. 350 metrów. Najpierw schodzimy w dół, potem wspinamy się po śladach na górę.

Szlak ten nie jest dokładnie oznaczony. My zaczęliśmy iść spod kościoła Igreja da Nossa Senhora da Luz w miejscowości Pedeira. Za kościołem trzeba iść w stronę pól, a potem dalej prosto polną dróżką. Na początku prowadzi ona wzdłuż pastwiska aby po chwili zacząć opadać w dół. Ścieżka, choć nieoznaczona żadnymi drogowskazami, jest wydeptana i bardzo dobrze widoczna. Dalej pojawiają się nawet zabezpieczające barierki. Jest ona dość stroma, dlatego warto wybrać się na ten spacer w dobrych butach. Wymaga też cierpliwości – nie od razu pojawią nam się piękne widoki. Przez całkiem spory odcinek perspektywę zasłaniają wysokie trzciny. Ale warto poczekać! Po przedarciu się przez gąszcz czeka widok na bezkres Atlantyku i czerń plaży Lombo Gordo u naszych stóp.

Po zejściu na sam dół minęliśmy najpierw kilka domków, w których nie spotkaliśmy żywego ducha. Zresztą jak podczas całej wycieczki 😉. Można też dojechać autem, prowadzi tutaj wąska asfaltowa droga.

W tym miejscu plaża jest kamienista. Przechodząc przez drewniany mostek przerzucony nad małą rzeczką można iść dalej aż do piaszczystej części (kolejne 700m). Ścieżka prowadzi jednak pod wysokim klifem, a przejście nią jest możliwe ale obarczone ryzykiem osuwisk skalnych o czym informuje tabliczka. Przeszliśmy jedynie mały kawałek i zawróciliśmy nie dochodząc do głównej plaży Lombo Gordo.

Po śladach zaczęliśmy się wspinać pod górę. I choć trasa wyglądała desperacko ciężko, w praktyce nie było tak źle. Szło się całkiem sprawnie i… zadziwiająco lekko 😊. Całość wycieczki zajęła nam ok. 2h.

Farol do Arnel

Pierwsza latarnia morska na Azorach. Działa od 1876 roku. Latarnię i położoną poniżej portową osadę można zobaczyć z punktu widokowego (Miradouro da Vista dos Barcos) – i ta opcja wydaje się najlepsza, choć my sami zrobiliśmy niestety inaczej 😉. Można też do niej zejść – zostawiając samochód na wyznaczonym parkingu. Tutaj jednak droga jest bardzo stroma i wcale nie krótka. Można też teoretycznie do niej zjechać – tę opcję właśnie wybraliśmy i ją zdecydowanie odradzamy! Droga jest wąska i bardzo stroma. Samą latarnię można podobno zwiedzić, ale nam się to nie udało.

Parque Natural da Ribeira dos Caldeirões

To obszar chroniony rozciągający się wzdłuż części strumienia wodnego Ribeira dos Caldeirões na zboczach Serra da Tronqueira. Znajdziemy tu wodospady, 5 młynów wodnych z XVI wieku oraz kwintesencję azorskiej przyrody – hortensje, cedry i ogromne drzewiaste paprocie. Jest tu wyznaczonych kilka ścieżek spacerowych.

Wstęp bezpłatny. Na terenie znajduje się kawiarenka i sklepik z pamiątkami.

 

Czwartego dnia rano opuściliśmy naszą kwaterę w Furnas i udaliśmy się na zachodnie wybrzeże zahaczając po drodze o kilka pięknych i ciekawych miejsc.

Ilhéu de Vila Franca do Campo

Ta skalista wysepka leży 1km od brzegu i portu w Vila Franca do Campo. Powstała, zresztą jak wszystko tutaj na Azorach, w wyniku podwodnej erupcji wulkanu. To krater podwodnego wulkanu, w środku którego leży okrągłe jezioro. Jest ono połączone z oceanem jedynie wąskim przesmykiem, dzięki temu jego wody są spokojne niezależnie od kaprysów Atlantyku. W tym „jeziorze” można się kąpać.

Wyspa jest objęta ochroną jako rezerwat przyrody.

Można się na nią dostać promem. Odpływa on co godzinę od 10:00 do 17:00 z portu w Vila Franco do Campo. Jednorazowo zabiera 15 osób. Prom pływa w okresie od połowy czerwca do połowy października. Cena biletu (prom i wstęp): 12euro/os. (2023). Aktualne informacje: TUTAJ 

Akurat tego dnia pogoda nas nie rozpieszczała. Padał zacinający deszcz, a Atlantyk straszył falami. Do ostatniego momentu kapitan zwlekał z podjęciem decyzji co do rejsu. Ostatecznie jednak popłynęliśmy – my i jeszcze kilka zmokniętych osób 😉. Na miejscu spędziliśmy godzinę (czas do następnego kursu promu). Pospacerowaliśmy, popodziwialiśmy wzburzony ocean, a nawet pokąpaliśmy się. Było naprawdę przyjemnie, chociaż ze względu chociażby na pogodę, dłuższy pobyt byłby pozbawiony sensu. Ponadto cena, naszym zdaniem, jest tutaj irracjonalnie wysoka. Sam rejs nie trwa dłużej niż 5min, w końcu to jedynie 1km odległości. A sama wyspa choć ciekawa nie jest jakimś wybitnym cudem.

W sezonie letnim można do niej podpłynąć na kajakach, co może być naprawdę fajną atrakcją.

Miradouro da Nossa Senhora da Paz

To punkt widokowy położony na wzgórzu ponad miejscowością Vila Franca do Campo. Można z niego podziwiać i miasteczko i wysepkę Ilhéu de Vila Franca do Campo.

Znajduje się tu kaplica Nossa Senhora da Paz (Matki Boskiej Pokoju). Została ona zbudowana w XVI stuleciu, przebudowana w 1764 roku i na przestrzeni kolejnych wieków często odnawiana. Według tradycji stanęła w miejscu, gdzie pasterz znalazł w jaskini obraz Matki Bożej. W 1968 wybudowane zostały prowadzące do niej imponujące schody – 100 stopni i 10 podestów ozdobionych azulejo.

 

Resztę atrakcji odwiedziliśmy na zachodniej części wyspy. Co tam robiliśmy znajdziecie TUTAJ.

 

Gdzie spaliśmy

Wschód – Furnas, Casa Inti

Furnas jako baza wypadowa na wschodnią część wyspy sprawdziło nam się wyśmienicie. Casa Inti to utrzymany w stylu rustykalnym, w pełni wyposażony dom z patio, na którym można zjeść śniadanie lub przyrządzić grilla. Przemiła pani właścicielka przyjęła nas bardzo serdecznie, a na powitanie czekał nawet koszyk z lokalnymi wiktuałami. (rezerwacja booking)

Zachód – Várzea, Villa  Várzea

Várzea to malutka, położona wśród pól i pastwisk wioska, w której nic nie ma, ani nie dzieje się nic. I w tym cały jej urok 😊. W Villa Várzea mieliśmy ładny, urządzony w stylu pałacowego retro apartament z aneksem kuchennym. (rezerwacja booking)

 

Więcej informacji praktycznych tutaj: Azory – dlaczego warto tam polecieć?

Wszystkie wpisy o Portugalii znajdziesz tutaj: PORTUGALIA

 

Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie 😊

 

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x