Łódzkie Mikrowyprawy

Łódzkie – majówka na zamkach

napisany przez Agata

Ziemia Łęczycka – czyli majówka na zamkach w Łódzkiem 

(majówka 2022)

Mikrowyprawy

Typowa majówka trwa zazwyczaj trzy, cztery, a czasem nawet pięć dni. My tym razem mieliśmy do wykorzystania na wyjazd jedynie dwa. Postawiliśmy zatem na niedalekie województwo łódzkie. I pojechaliśmy tam oglądać zamki.

Zamki w Łódzkiem??? Tak! – bo to przecież dawne Ziemie Łęczycka i Sieradzka, które w średniowieczu stanowiły niezmiernie ważny element polskiej układanki księstw, lenn, a potem województw zjednoczonego po rozbiciu dzielnicowym Królestwa Polskiego. Tak więc odbudowanych zamków, ale też ruin starych warowni tu nie brakuje.

Nie jednak samymi zamkami człowiek żyje 😉. Były też kościoły, skanseny, „polskie Malediwy” i kręcący się wszędzie diabeł Boruta.

Jeśli chcecie przenieść się na dwa dni w czasy średniowiecza – czytajcie wpis i jedźcie w Łódzkie. Doszły do tego jeszcze małe przyległości, ale o tym potem.

Wyruszyliśmy z Warszawy w niedzielę rano, a wróciliśmy do domu w poniedziałek wieczorem. Jak by to przesunąć o jeden dzień, jest to tzw. opcja bezurlopowa 😉.

Trasa wycieczki

Ziemia Łęczycka

To kraina historyczna i region etnograficzny. W połowie XII wieku, po śmierci Bolesława Krzywoustego przypadła jego żonie, ambitnej księżnej Salomei, a potem jako część dzielnicy senioralnej Bolesławowi IV Kędzierzawemu. Po okresie rozbicia dzielnicowego i zjednoczeniu ziem polskich przez Władysława Łokietka weszła w skład Królestwa Polskiego. Obecnie niemal w całości leży na obszarze województwa łódzkiego. 

Po niespełna 1,5h jazdy, najpierw autostradą A2 w kierunku Poznania, a następnie lokalną szosą, dotarliśmy do wsi Sobota.

Zamek w Sobocie – nieznana piękność

Zamek i park im. Artura Zawiszy w Sobocie 

W tej położonej nad Bzurą wsi znajduje się bowiem neogotycki pałacyk. Kryje on jednak w sobie znacznie więcej niż 100 lat historii. Obecna budowla co prawda powstała pod koniec XIX wieku, ale została zbudowana na fundamentach XVI-wiecznego, renesansowego dworu szlacheckiego. Ten z kolei powstał w miejscu gotyckiego zamku obronnego z połowy XV stulecia.  

Aktualnie zameczek jest w rękach prywatnych i od wielu, wielu lat stoi opuszczony. Do środka wejść nie można, ale można przejść się po otaczającym go parku, niegdyś zaprojektowanym w stylu angielskim. Dziś park imienia Artura Zawiszy Czarnego jest ostoją starych drzew, dawna fosa zaś domem niezliczonych ilości kaczek i żab.

Niezwykle klimatyczne miejsce.

Więcej na temat zameczku TUTAJ 

 

Po spacerze ruszyliśmy w kierunku Oporowa. Za około 30 minut byliśmy już na miejscu. Przy zamku jest coś na kształt parkingu. Samochody stoją po prostu pod murem po przeciwnej stronie ulicy od zamkowego parku.

Zamek w Oporowie – perełka regionu

Zamek w Oporowie nie jest duży. Po środku parku, na sztucznej wyspie otoczonej fosą wznosi się niewielka budowla, której historia sięga bagatela 600 lat wstecz. I mimo dziejów długich i burzliwych zachował swój gotycki charakter.

Zachwyca zarówno z zewnątrz jak i w środku. Niewielkie komnaty wyposażone są w meble z końcówki XVI, poprzez wiek XVII, XVIII i XIX, na pierwszych latach XX stulecia kończąc. A sufity i posadzki wprost zapierają dech!

Więcej na temat zamku, zwiedzania i parku TUTAJ 

 

Na oporowskim zamku nie ma żadnej kawiarenki ani restauracji – i dobrze, bo to zawsze zwiększa tłumy i mocno komercjalizuje dane miejsce. A w Oporowie jest spokojnie, jest cicho… Nie, właściwie cicho nie jest bo w maju w koronach parkowych drzew niesamowicie wrzeszczą gniazdujące kawki i wrony. Jest ich tu multum – całe ptasie osiedla a nawet miasta!

Tak więc na kawę udaliśmy się do oddalonej o 40km Łęczycy. A jak kawa to rynek. Udaliśmy się więc na łęczycki rynek i tam zasiedliśmy w Nasz Naleśnik, a z kawy zrobił się obiad 😊. Naleśniki to tu pyszna oczywista oczywistość, ale równie wyśmienita była zupa meksykańska – podobno specjalność tutejszego kucharza. Do tego lody malinowo – pomidorowe Boruta. I kawa 😉. Posileni mogliśmy wyruszyć na łęczycki zamek.

Łęczyca

Łęczyca, choć dziś spokojna i cicha, może poszczycić się niemałą historią. Główną atrakcją jest tu XIV-wieczny zamek, w którym mieści się dzisiaj muzeum, z wieży zaś roztacza się wspaniała panorama okolicy.

Zamek w Łęczycy – zamek królewski

Zamek w Łęczycy wzniósł w drugiej połowie XIV stulecia Kazimierz Wielki. Na przestrzeni lat w swoich murach gościł trzech polskich królów: Władysława Jagiełłę, Kazimierza Jagiellończyka i Zygmunta III Wazę.

A wszystko to pod pilnym okiem diabła Boruty, który na zamku w Łęczycy zamieszkał, okoliczne panny bałamuci i na pobliskich bagnach ludzi straszy…

Więcej na temat zamku, jego zwiedzania i diabła Boruty TUTAJ

 

Tum  – atrakcje

Trzy kilometry za Łęczycą, wśród pól i podmokłych łąk w dolinie Bzury leżą trzy niesamowite obiekty. To kolegiata, grodzisko i skansen.

Wszystkie trzy położone są w odległości kilkuset metrów od siebie. Droga wiedzie przez pola i łąki, ponad którymi poprowadzone są wygodne pomosty. Na trasie rozmieszczone są tablice informacyjne, na których można poczytać sobie o Łęczycy, Tumie, kolegiacie, grodzisku i pradolinie warszawsko – berlińskiej. 

Zaparkowaliśmy więc na parkingu-klepisku pod skansenem i w nim też zaczęliśmy zwiedzanie.

Skansen Łęczycka Zagroda Chłopska 

Wśród łanów zbóż znajdziemy tu wiatrak kozłowy, chałupy gliniane, drewniane, wiejską kapliczkę i studnię z żurawiem. Otwarty w 2013 roku skansen opowiada o Ziemi Łęczyckiej XIX i początków XX wieku.

Następnie po kładkach przeszliśmy do Grodziska.

Grodzisko

Tumskie grodzisko jest najstarszym elementem średniowiecznej Łęczycy. Według archeologów jest ono ściśle związane z początkami Polski, a zgodnie z przekazem Galla Anonima pełniło w dobie pierwszych Piastów okresowo rolę stolicy państwa. 

Zrekonstruowane zgodnie z realiami XIII wieku to wczesnośredniowieczne grodzisko można od maja 2022 roku zwiedzać.

 Więcej o grodzisku i skansenie TUTAJ

 

Ostatnia w tym tryptyku była słynna kolegiata, a w zasadzie archikolegiata.

Kolegiata w Tumie

Kolegiata Najświętszej Marii Panny i Aleksego

Ta potężna kolegiata została wzniesiona w XII wieku. Jej bryła, z absydami i wieżami, góruje nad okolicą. Jest to jeden z najcenniejszych zabytków architektury romańskiej w Polsce.

W budowie kościoła miał przeszkadzać sam diabeł Boruta, który ulokował się na łęczyckim zamku. Ponoć widoczne wgłębienia na elewacji to ślady jego pazurów.

Kolegiata w Tumie to wreszcie kolegiata w Opornej z „Uroczyska” Zbigniewa Nienackiego. To tam Pan Samochodzik wraz z ekipą młodych archeologów wyjawia tajemnicę sięgającą swymi korzeniami czasów XIV stulecia, wojen polsko-krzyżackich i cennej, zaginionej stauroteki.

Więcej na temat kolegiaty i opcji jej zwiedzania TUTAJ 

 

Pod wieczór ruszyliśmy do Uniejowa – naszego miejsca docelowego na ten dzień.

Po drodze jednak zafrapowała nas mijana budowla. Tuż za Biernacicami, przy trasie DK 469, jakieś 5km przed Uniejowem stoi przepiękna, obrośnięta bluszczem ruina. Jak się okazało jest to pałac z XIX wieku. Jest on jednak w rękach prywatnych i właściciele zdecydowanie nie życzą sobie gości. Zakaz wjazdu i tabliczka „teren prywatny” to za mało. Po środku bramy stoi cegła a na niej kolejna tablica – „zakaz wstępu”. No cóż – szkoda, bo rzecz naprawdę przepiękna, trochę widać z daleka że marnieje… Zrobiliśmy więc jedno liche zdjęcie i pojechaliśmy dalej.

 

Uniejów

To niewielkie miasto skupiło na sobie uwagę dzięki otwartym w 2008 roku termom. Te mineralne wody sprawiły zaliczenie go w 2011 roku w krąg uzdrowisk jako pierwsze w Polsce uzdrowisko geotermalne. Ale Uniejów to też jedno z najstarszych miast w Polsce, to średniowieczny zamek biskupów gnieźnieńskich oraz bardzo przyjemna promenada nad Wartą.

Zamek w Uniejowie – siedziba biskupów

 My na zamku w Uniejowie mieliśmy zaplanowany nocleg. I to był strzał w 10! W dzień gwarne i turystyczne podzamcze pod wieczór i z samego rana cichło. Mieliśmy je całe dla siebie. Zresztą nie tylko je – będąc gośćmi hotelowymi mieliśmy sposobność poszwendania się po zakamarkach zamku. A pokój tym razem wręcz zachwycił swoim wystrojem godnym zamkowej komnaty.

O zamku, jego zwiedzaniu, termach i tym co jeszcze warto zobaczyć w Uniejowie TUTAJ 

 

Po śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę. Opuściliśmy na chwilę województwo łódzkie i wkroczyliśmy do Wielkopolski.

Osadnik Gajówka – polskie Malediwy

Kilkanaście kilometrów od Uniejowa, pośród lasów mieni się lazurowe jezioro. I wszystko wydawałoby się fantastyczne…, gdyby nie smutna prawda o tym miejscu. To bowiem nie żadne „polskie Malediwy” tylko strefa zrzutu odpadów z pobliskiej elektrowni Adamów.

Ot, Instagram versus rzeczywistość…

Teren jest ogrodzony siatką, ale po pierwsze są w niej dziury, a po drugie podczas naszego trwającego jakieś 15 minut spaceru spotkaliśmy trzy pary i jednego pana z psem.

Miejsce w sumie ciekawe, chociaż jeśli już tam jechać to tylko w słoneczny dzień. Bez słońca (najlepiej ostrego i górującego) woda nie będzie lśniła pożądanymi refleksami i nie nabierze turkusowej barwy. Oczywiście pod żadnym pozorem nie wolno się w niej kąpać!

 

7km dalej byliśmy w Turku.

Turek

Turek to miasto, nad którym góruje neogotycki Kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa z witrażami i polichromią Józefa Mehoffera. Wstąpiliśmy tu na chwilę, by zobaczyć to wyjątkowe dzieło sztuki. I było warto!

Więcej o kościele i Mehofferze TUTAJ 

 

Ciągle nie opuszczając Wielkopolski ruszyliśmy w stronę Koła. Jednak zanim dotarliśmy do tamtejszego zamku, zawitaliśmy do wsi Wyszyna.

Wyszyna – ruiny zamku szlacheckiego

Wieś Wyszyna – malutka, cicha, przycupnięta nad rozlewiskami rzeki Topiec. W pobliżu jednak pysznią się ruiny renesansowego zamku – zamku rodziny Grodzieckich herbu Dryja.

A po nich snuje się Biała Dama…

To córka gospodarza, która została przypadkowo zastrzelona podczas łowów, w których brał udział goszczący wówczas na zamku król Stefan Batory.

A sto lat później…

Nieszczęśliwie zakochana, a zmuszona do ożenku z innym córka właścicieli odkrywszy okrutną prawdę o zamordowaniu przez niekochanego męża swej prawdziwej miłości, rzuciła się z baszty do stawu. I płacze za swą utraconą miłością po dziś dzień.

Ruiny, a właściwie pozostała po zamku jedynie samotna baszta, stoją dziś na terenie prywatnej posesji. I choć furtka otwarta, nie śmieliśmy za bardzo przeszkadzać. Zajrzeliśmy więc tylko kawałeczek, podeszliśmy do otaczającego zamkową wieżę stawu i wycofaliśmy się grzecznie.

 

20km dalej stanęliśmy pod zamkiem w Kole.

Zamek w Kole – romantyczne ruiny

Stoi on 3-4km za miastem, konkretnie w Gozdowie, w zakolu Warty, na niewielkim wzniesieniu.

Dziś to tzw. trwała ruina, ale w przeszłości stanowił część wielkiego projektu Kazimierza Wielkiego mającego na celu umocnienie granic państwa.

Dziś jest tu sielsko, cicho i spokojnie. Wstęp bez ograniczeń. I tylko krowy pasące się po drugiej stronie Warty się gapią…

Więcej o zamku TUTAJ

 

Borysławice zamkowe – ruiny zamku szlacheckiego

Kolejnym nietypowym miejscem były Borysławice Zamkowe i ruiny zamku szlacheckiego z XV wieku.

Znów jednak na terenie prywatnym. Tym razem skrzętnie ogrodzone drutem kolczastym…

 

Byliśmy dosłownie 10km od Kłodawy. 10km od kopalni soli i niesamowitej podziemnej trasy turystycznej, jaką to miejsce oferuje. Niestety to był 02 maja i wszystko zamknięte. No cóż – innym razem.

 

W ten sposób znów wjechaliśmy na dawną Ziemię Łęczycką, czyli do dzisiejszego województwa łódzkiego. Ostatnim zamkiem na naszym majówkowym szlaku były Besiekiery.

Besiekiery – ruiny zamku rycerskiego

Pomiędzy Łęczycą, Kołem a Kutnem, na spokojnej wsi wśród łąk i pól, można znaleźć ruiny gotyckiego zamku – jednego z większych założeń warownych dawnej Ziemi Łęczyckiej.

Chociaż dziś do samego otoczonego fosą zamku wejść się nie da, to dostęp wokół jest nieograniczony. Można posiedzieć na ławeczkach, można na trawie. Jest sielsko.

Co tu znów robi diabeł Boruta?

Według legendy budowniczy zamku założył się z samym Borutą o to, że zdoła wznieść zamek nie używając siekiery. Tak też zrobił, zadowolony poszedł do Boruty i… okazało się, że na jednego z pomocników wołali Siekierka. Nieszczęśnik przegrał zakład, stracił duszę i zamek, który od tamtej pory nazywają Besiekiery.

Więcej o zamku TUTAJ

 

To już wydawałoby się koniec. Wystarczyło wylecieć na autostradę A2 i dotrzeć po niespełna 200km do Warszawy. Ale słońce było jeszcze wysoko na niebie a Łódź po drodze, więc…

Łódź

Wstąpiliśmy do niej na chwilkę, dosłownie na momencik – przespacerować się Piotrkowską, zjeść obiad w klimatycznej knajpce Len i Wino, poczekać na refleksy słoneczne w Pasażu Róży. Oczywiście Łódź to znacznie więcej. To chociażby niesamowity pałac Izraela Poznańskiego, pałac Herbsta, Centralne Muzeum Włókiennictwa, Łódzka Manufaktura, czy Księży Młyn. I wiele, wiele innych. Dość powiedzieć, że to fajna destynacja na jakiś miły citybreak 😊.

 

Wszystkie posty o województwie łódzkim znajdziesz tutaj: ŁÓDZKIE – atrakcje województwa

Wszystkie posty o województwie wielkopolskim znajdziesz tutaj: WIELKOPOLSKA– atrakcje regionu

 

Nasze dotychczasowe mikrowyprawy po Polsce znajdziesz tutaj: Mikrowyprawy

Post o odwiedzonych przez nas zamkach i pałacach w Polsce znajdziesz tutaj: Zamki i pałace w Polsce

 

Więcej o ciekawych miejscach w Polsce: 

Północ Polski 

Polska Centralna ; 

Południe Polski

 

Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie 

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x