Etna
Etna jest najwyższym i największym czynnym wulkanem w Europie. Jest to typowy stratowulkan, czyli góra w kształcie stożka utworzona z zastygłej lawy. Wylewająca się podczas erupcji lawa była gęsta i nie rozlewała się po dużej powierzchni tylko szybko stygła tworząc coraz to wyższy stożek. Góruje on na wysokości ponad 3300 m n.p.m., choć z uwagi na ciągłą aktywność wulkanu wartość ta ulega ciągłym zmianom. Wulkan zaczął powstawać ok. 500 tys. lat temu i szacuje się, że od tamtego czasu do dziś było ponad 200 wybuchów. Etna ma ponad 270 nieczynnych kraterów bocznych, wypływająca lawa ciągle znajduje sobie nowe ujścia.
To właśnie wewnątrz Etny znajdowała się mityczna kuźnia Hefajstosa, gdzie syn Zeusa i Hery, przy pomocy cyklopów, wykuwał pioruny dla swego ojca.
Nocleg pod Etną
B&B Etnabb (rezerwacja booking.com) www.etnabedbreakfast.com
Jest to parterowy dom położony w pobliżu wsi Zafferana Etnea. Dookoła rozciągają się winnice, a nad wszystkim góruje potężna Etna, której osnuty chmurami szczyt podziwialiśmy z tarasu. Dom utrzymany jest w stylu rustykalnym, w ogrodzie znajduje się mały basen. Pokoje z łazienkami, wspólny salon z kominkiem i kuchnia, w której można zaparzyć sobie pyszną kawę lub poczęstować się tym co jest akurat w szafkach (dżem, chrupki, płatki, itp.). Mieszkaliśmy tam wraz z rodziną Belgów.
Właścicielem jest tu przesympatyczny Alberto Casella. My przyjechaliśmy samochodem. Żeby łatwiej nam było trafić, Alberto umówił się z nami w Zafferana Etnea pod pensjonatem Villa Rosa, który prowadzi jego matka. Jest to naprawdę doskonała miejscówka. Doskonały punkt wypadowy na Etnę i wspaniałe miejsce relaksu po powrocie 😊. Polecam! Na kolację Alberto polecił nam wybrać się do oddalonego o 750m Bar del Bosco. Świetny wybór, godny polecenia, choć czynny dopiero od 19:30, co po całodziennej wędrówce na szczyt wulkanu okazało się być nieznośnie późną porą.
Atrakcje w okolicach Etny
Wyprawa na Etnę
Na Etnę można wspinać się od strony północnej – opcja trudniejsza, szlak bardziej zielony, lub od południowej – opcja ponoć łatwiejsza, krajobraz martwy, księżycowy, tufowy.
My wybraliśmy wersję południową.
Przy tej opcji należy dojechać samochodem do parkingu przy schronisku Rifugio Sapienza (1900m n.p.m.). Oprócz dużego parkingu są tu hotele, restauracje i sklepy z pamiątkami. Tutaj też znajduje się stacja kolejki górskiej, która wwozi na wysokość 2500 n.p.m. (w sezonie letnim kolejka kursuje w godzinach 9:00 -17:45). Zimą służy narciarzom jako wyciąg. Można oczywiście tę część trasy pokonać na piechotę. My odpuściliśmy, postanowiliśmy zachować siły i czas na wyższe partie. I absolutnie nie żałujemy. Zwłaszcza na wakacjach z dzieckiem trzeba mierzyć siły na zamiary. Najładniejsze krajobrazy zresztą zaczynają się wyżej, pod kolejką po prostu piłuje się w górę sapiąc z nosem przy ziemi. Po wyjściu z kolejki można wjechać pod krater (2920 m n.p.m.) specjalnymi busami terenowymi lub wyruszyć w górę pieszo.
I tu zaczyna się przygoda! 😊
Podczas naszej wyprawy pogoda niezbyt dopisywała. Cały masyw wulkanu osnuty był mgłą, a właściwie to znajdował się w zalegających na bardzo niskim pułapie gęstych jak mleko chmurach. Chmury, wiadomo – para wodna, więc skraplały się na naszych ubraniach, włosach, twarzach. Do tego co jakiś czas wiał nieprzyjemny wiatr. Ale za to nie było prawie nikogo 😊. Drogę rozpoznawaliśmy po wbitych wzdłuż białych tyczkach. Chwilami widoczność ograniczała się do 2-3m. Chmury chodziły, więc co jakiś czas ukazywał się naszym oczom księżycowy krajobraz, wielka ciągnąca się po horyzont szara pustynia niczego. Co jakiś czas mijały nas terenowe busy wiozące turystów w górę lub zwożące ich w dół. (myślę, że w słoneczny dzień byłoby ich znacznie więcej). Jak tylko słyszeliśmy silnik lub widzieliśmy potężny słup światła z reflektorów schodziliśmy po prostu z trasy grzęznąc niejednokrotnie w miałkim piasku wulkanicznym.
Wędrówka na szczyt zajęła nam ponad 3h marszu.
Ale się nie spieszyliśmy. Jak tylko była taka możliwość robiliśmy zdjęcia, nie napinaliśmy tempa w nadziei, że może z upływem dnia pojawi się kawałek słońca 😊. Kiedy dotarliśmy do miejsca, w którym zawracały busy pogoda się naprawdę załamała. Wiał silny wiatr, padał deszcz. Ciemne chmury zasnuwały świat. Jakieś panie ze skwaszonymi minami czym prędzej pakowały się do pojazdu. Jakiś pan w krótkich spodenkach drobnym kroczkiem podążał za nimi. A my pobawiliśmy się chwilę układając wieżyczki z tufów. Pozazdrościliśmy pieskom, które ucinały sobie drzemkę w zagłębieniu od spodu podgrzewanym naturalną energią geotermiczną i dostaliśmy nagrodę.
Chmury powoli zaczęły się rozstępować, deszcz przestał padać. Kiedy okrążaliśmy krater tu i ówdzie nawet nieśmiało przebłyskiwało słońce. Nie widzieliśmy co prawda całości panoramy, jeden czy dwa inne kratery ukazały się naszym oczom tylko na chwilę. Ale i tak było cudownie! Jak schodziliśmy (a czasami zbiegaliśmy) słońce królowało już w pełni. Mogliśmy w jego blasku zobaczyć tę krainę śmierci i naszą trasę.
Wysokość 3000m n.p.m. to nie przelewki – zawsze będzie zimno i wietrznie. Zatem nawet jak na wybrzeżu jest upał nie do zniesienia, wybierając się na Etnę trzeba zabrać ze sobą ciepłe ubranie, kurtę przeciwdeszczową i dobre buty.
(Sycylia wrzesień 2016)
Wszystkie wpisy o Sycylii znajdziesz tutaj: SYCYLIA – Wyspa Słońca
Wszystkie wpisy o Włoszech znajdziesz tutaj: WŁOCHY
Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie 😊