Delta Dunaju – cel naszej podróży po Rumunii
(sierpień 2021)
Jakieś 2 czy 3 lata temu zobaczyliśmy na Discovery Channel dokument o życiu w wiosce Mila 23, w delcie Dunaju (Świat 360°). Była to opowieść o trudach życia w osadzie odciętej od świata, o przyrodzie, o świecie bez dróg… Wtedy zapragnęliśmy tam być.
To bezkresny świat przyrody. Dzikie ptactwo, dzikie konie… Hektary nieprzebytych bagien i rozlewisk. Człowiek dociera z trudem do cząstki tego świata, odkrywa jedynie rąbek tajemnicy a i tak jest zauroczony i braknie mu tchu.
Delta Dunaju
Delta Dunaju to druga co do wielkości, po Wołdze, europejska delta. Ma ona powierzchnię ok. 5000km² i większa jej część leży po stronie rumuńskiej. Co ciekawe powiększa się ona o 40 metrów rocznie z powodu nanoszonych z prądem Dunaju osadów rzecznych.
W delcie rośnie ponad 1700 gatunków roślin, zamieszkuje na stale 300 gatunków ptaków i ponad 40 gatunków ryb słodkowodnych. Ponadto miliony ptaków wędrownych mają tu swoje tereny lęgowe.
To właśnie dzięki swojej bioróżnorodności delta została w 1991 wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO i rezerwatów biosfery.
Rejs po Delcie Dunaju
Przed ujściem do Morza Czarnego Dunaj dzieli się na 3 ramiona. Są to kanały Kilia (na granicy z Ukrainą), Sulina i Sfântu Gheorghe. To główne arterie połączone ze sobą całą siatką mniejszych i większych odnóg, które dzielą deltę na obszary trzcin, bagien, podmokłych lasów a nawet wydm.
Tulcza
Większość turystów chcących zobaczyć deltę ląduje w Tulczy. To duże miasto, gdzie można znaleźć wiele opcji noclegowych – zarówno kwater prywatnych, pensjonatów jak i hoteli. Wiele agencji oferuje stąd rejsy wycieczkowe po kanałach. Opcje są różne: krótkie trwają 4-5h, dłuższe 8-9h. Tu oprócz kanałów, jezior i ptactwa zwiedza się tradycyjną wioskę rybacką Mila 23, subtropikalny las Letea, wydmy – dawne dno Morza Martwego i miasteczko Sulina, gdzie Dunaj wpływa do morza.
Jak to dokładnie wygląda nie umiemy powiedzieć, gdyż my Tulczę ominęliśmy szerokim łukiem.
Murighiol
30km dalej w kierunku morza leży za to mały Murighiol. Są tu kwatery, pensjonaty i pole namiotowe. Jest też całkiem spory supermarket. W Murighiol bez problemu można znaleźć agencję organizującą rejsy po kanałach.
Dunavățu de Jos
Natomiast kolejne 9km w głąb delty znajduje się mała wioska Dunavățu de Jos. Tu kończy się droga, nie ma nawet sklepu. Nie ma nic, a raczej jest wszystko. Wszystko po co przyjechaliśmy nad deltę Dunaju – dzika przyroda! Nie oznacza to oczywiście, że w Dunavatu nie ma pensjonatów – opcja zakwaterowania jest całkiem spora.
Zarówno w Dunavatu de Jos jak i w Murighiol, pomimo bycia w połowie sierpnia, czyli w totalnym szczycie sezonu wydawało nam się, że podaż znacznie przewyższa popyt. Ludzi tak jakby… nie było. Zresztą podczas rejsów po kanałach też nie mogliśmy narzekać na tłok. W zdecydowanej większości miejsc byliśmy sami a sporadycznie napotkana łódka lub kajak należały do rzadkości. Ale my byliśmy w tygodniu! – i to jest duża różnica. W weekendy (zwłaszcza ten z 15.08 – robi się tłok)
Aby opowiedzieć dokładnie o tym jak my zrobiliśmy deltę Dunaju, gdzie pływaliśmy i co widzieliśmy powinniśmy zacząć od zakwaterowania. To bowiem były naczynia połączone – noclegi, posiłki, rejsy po kanałach. Ale żeby nie burzyć przyjętej w poprzednich wpisach konwencji – zaczniemy jednak od atrakcji 😊.
Nasze wycieczki nad deltą Dunaju
Rejs po kanałach i na plażę Perisor
Pierwszego dnia popłynęliśmy w rejs w sześć osób (z rumuńską rodziną). Trasa wiodła mniejszymi i większymi kanałami w południowej części delty Dunaju. Wpływaliśmy na jeziora, podglądaliśmy kolonię pelikanów i dzikie konie. Punktem docelowym była zaś plaża Perisor, gdzie mieliśmy godzinny postój. Jest to miejsce ciekawe, ale do wybitnych nie należy. Niemniej jednak kąpiel w morzu była niebiańsko orzeźwiająca. Trochę przeszkadzały tylko wielkie meduzy 😉.
Cena: 300lei = 280zł/za naszą trójkę (w grupie 6 osobowej). Czas trwania: 3,5h
Rejs po kanałach
Drugiego dnia popłynęliśmy sami z gospodarzem. Mieliśmy trochę rozbieżne priorytety z naszymi współtowarzyszami z dnia poprzedniego. My chcieliśmy podglądać ptactwo, oni plażować. Zdecydowaliśmy się więc na rejs indywidualny.
Nasz gospodarz i przewodnik – Catalin, zabrał nas w niesamowite miejsca. Spędziliśmy na wodzie ponad pięć godzin, przepłynęliśmy ponad 100km. Penetrowaliśmy kanały, przesmyki, trzcinowe zakamarki, jeziora i jeziorka. Widzieliśmy dzikie konie, pelikany, zimorodki, ibizy. Do tego niezliczone ilości kaczek, kormoranów, czapli modrych, białych, siwych, modronosych… Ptactwo szybujące, fruwające, uciekające przed nami ale też i dumnie stojące, wyczekujące, całkowicie obojętne na naszą obecność. A falujące łąki nenufarów wyglądały wprost bajkowo.
Cena: 500lei = 460zł/za naszą trójkę (indywidualnie). Czas trwania: 5h
Wyprawa na ryby
Wyruszyliśmy o świcie. Podekscytowaliśmy się tą myślą. Wyobrażaliśmy sobie niesamowite połowy rzecznych potworów. Okazało się jednak, że o tej porze roku w Dunaju łowi się… karpie. A połowy karpia wymagają dużo czasu i cierpliwości. Nie ma to nic wspólnego z zarzucaniem i ściąganiem, jak np. w przypadku szczupaków. Ustawia się wędki, wiesza dzwoneczek i … czeka.
No cóż – karpia nie złowiliśmy. Kilka brań czegoś tam było, jedną rybkę nawet udało się wyciągnąć. Pogryzły nas nieprzeciętnie przy tym komary.
Ale brzask na wodzie, świergot budzącego się ptactwa, potem wschód słońca jak wielkiej, jarzącej się kuli… – bezcenne.
Cena: 100lei= 90zł\za naszą trójkę
Gdzie nocowaliśmy
Pensiunea Răsăritul Deltei din Dunavățu de Jos
(rezerwacja telefoniczna: +40741755195)
To niesamowite miejsce prowadzone przez niesamowitych ludzi mających niesamowitych sąsiadów. Bo właśnie przez sąsiadów tam trafiliśmy. Początkowo zarezerwowaliśmy domek w Pensiunea Papurica, niemniej jednak przez obostrzenia covidowe musielibyśmy wynająć na wyłączność cały ośrodek, czyli 3 domki. To oczywiście nie wchodziło w grę. Wtedy właśnie dostaliśmy od właściciela Papuricy kontakt do Catalina.
Pensiunea Răsăritul Deltei prowadzi Catalin z żoną. On mówi po angielsku, oboje po włosku gdyż przepracowali w tym kraju kiedyś ponad 15 lat. Jest też jeszcze babcia, z którą można pogadać po ukraińsku (czyli po polsku też się da). To mama Catalina pochodząca z Zaporoża. Dzieci trochę nieśmiałe, kręcą się i pomagają przy gościach.
Mieszkaliśmy w małym bungalowie – pokój, trzy łóżka, łazienka, klimatyzacja i oczywiście moskitiery. Czysto i przytulnie. Do tego malutki tarasik – w sam raz na wieczorny relaks. Pod powałą harcowały jaskółki i inne małe ptaszki, z tyłu urzędowały kaczki i gospodarz obejścia – kogut.
Cena: 250lei = 230zł/noc, domek trzyosobowy
Co i gdzie jedliśmy
Śniadania, obiady i kolacje jedliśmy w Pensiunea Răsăritul Deltei. Wszystko było świeże i pyszne. Tu królują oczywiście ryby – karp pod każdą postacią, okoń, okoń morski, jesiotr a nawet bieługa. Na obiad zawsze była zupa rybna – ech, palce lizać! Ryby smażone, duszone, marynowane… a prawdziwą petardą okazał się kawior z karpia. Pycha – pycha do potęgi n !!! Do każdego dania oczywiście nieodzowna polenta/mamałyga. Do śniadania kawa lub herbata. Pozostałe napoje przynosiło się ze sobą.
śniadanie: 25lei = 23zł/os.
zupa: 25lei = 23zł/os.
kolacja: 100lei = 90zł\3os.
Jak dostać się nad deltę Dunaju
Niezależnie od tego, gdzie będzie Wasza baza wypadowa – w Tulczy czy w Murighol – aby się tam dostać trzeba przekroczyć Dunaj. Na chwilę obecną (2021) jest to przeprawa promowa – w Gołaczu lub w Braiła (25lei = 23zł). Chociaż niedługo pewnie to się zmieni, bo w Gołaczu budowany jest wielki most.
Plaże Morza Czarnego
Będąc w Rumunii chcieliśmy oczywiście chwilę spędzić nad morzem. Piasek, słońce, kąpiele – te sprawy 😉. Dość sporo czasu zastanawialiśmy się nad wyborem miejsca. Chcieliśmy aby było cicho i naturalnie, a wiadomo, że sierpień raczej takim klimatom nie sprzyja. I wtedy znaleźliśmy Sfântu Gheorghe.
Sfântu Gheorghe
Sfântu Gheorghe (Święty Jerzy) to mała wieś położona w miejscu, w którym jedna z głównych odnóg Dunaju (kanał Sfântu Gheorghe) uchodzi do morza. Jedyną opcją dostania się tam jest łódź.
Podróż szybką łodzią trwa ok. 1h i kosztuje 50lei = 45zł od osoby. Są też barki wolne (2h). Tu jednak nie znam ani ceny ani godzin wypłynięcia. Najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest telefoniczna rezerwacja biletów z dziennym (albo przynajmniej kilkugodzinnym) wyprzedzeniem (tel.:0740 660 381 – łódki pomarańczowe). Podczas naszych dwóch rejsów na pokład zostali zabrani tylko pasażerowie znajdujący się na liście rezerwacyjnej.
W Sfântu Gheorghe jest trochę kwater do wynajęcia, jeden całkiem spory sklep spożywczy i budka z lodami. Jest też sporo urlopowiczów i plażowiczów. Bo Sfântu Gheorghe to taki mały kurorcik. Jeszcze nie dziś, ale za jakiś czas będzie nim na pewno. Może poza sezonem wygląda zgoła inaczej, ale my byliśmy tam po pierwsze w sierpniu, po drugie trafiliśmy akurat na Anonimvl, czyli Międzynarodowy Festiwal Filmów Alternatywnych. Atmosfera była naprawdę świetna – typowo studencka, dekadencka i alternatywna 😉.
Plaża w Sfântu Gheorghe
Do plaży z miasteczka trzeba kawałek dojść (lub dojechać wozem ciągniętym przez elektryczne ale też niestety i spalinowe auta). Sama plaża jest dość szeroka, piaszczysta. Morze zdecydowanie mniej słone niż Bałtyk (tak! – to te ilości słodkiej wody wpływające doń nieopodal). Idąc jakieś 1,5km w prawo dochodzi się do ujścia Dunaju. Tam oczywiście nie wolno się kąpać – za silne prądy wypychające.
Gdzie nocowaliśmy
Kemping Green Doplhin
Kemping znajduje się na samym końcu miejscowości idąc w kierunku plaży. Jest dość spory i posiada wszelkie udogodnienia takie jak prysznice, toalety, bar. Jedzenie jest marne i drogie, ale sam kemping za to taniutki. Jest możliwość też wynajęcia domku. To tam odbywają się wszystkie cykliczne imprezy takie jak wspomniany festiwal filmowy czy festiwal muzyczny, folkowy i inne.
Cena: 49lei = 45zł/noc w namiocie 1-3 osób
Kolejnym etapem naszej rumuńskiej wyprawy była Transylwania. Po drodze do niej nie mogliśmy pominąć takiej perełki jak pałac Peles pod Sinaia w Górach Bucegi na Wołoszczyźnie. Aby się tam dostać czekało nas prawie 400km, w tym przeprawa promowa przez Dunaj i dodatkowo rejs łodzią ze Sfântu Gheorghe do Murighiola. Nie dało się tego ogarnąć w jeden dzień. I nie było zresztą takiej potrzeby 😉. Po drodze zanocowaliśmy na cudownym kempingu Turtle Camp w miejscowości Greci.
Turtle Camp
Jest to malutki kemping prowadzony przez starszego pana. Namioty rozstawia się w sadzie. Na terenie są łazienki i toalety oraz kuchnia. W sadzie rosną grusze, jabłonie, śliwy i morele – wszystkiego można oczywiście podjeść 😊. Samo Greci to malutka, otoczona czerwonymi o zachodzie słońca górami, miejscowość. Niewiele się tu dzieje. Jest cicho i spokojnie – w sam raz na wypoczynek po i przed podróżą. A jak by się miało troszkę więcej czasu, to warto wybrać się na któreś z okolicznych wzgórz.
Cena: 30 lei = 28zł \ noc od osoby dorosłej. Za syna nie płaciliśmy nic.
KOSZTY ( 3pax, sierpień 2021)
– Noclegi:
- Pensiunea Răsăritul Delteiw Dunavățu de Jos: 250lei = 230zł/noc, domek trzyosobowy
- Kemping Green Dolphin: 49lei = 45zł/ noc, namiot 1-3 osób
- Kemping Turtle Camp: 60 lei = 56zł/noc, namiot 3 osoby
– Posiłki
- śniadanie w Pensiunea Răsăritul Deltei: 25lei = 23zł/os.
- zupa w Pensiunea Răsăritul Deltei: 25lei = 23zł/os.
- kolacja w Pensiunea Răsăritul Deltei: 100lei = 90zł \ 3 os.
- lunch na kempingu Green Dolphin: fish&chips 24lei = 22zł ; piwo,sprite 6lei = 5,5zł
– Atrakcje
- Delta Dunaju: wyprawa indywidualna (5h): 500 lei = 460zł
- Delta Dunaju: wyprawa po kanałach (3h): 300 lei = 280zł / za 3os.
- Wyprawa na ryby: 100lei = 90zł
– Transport
- prom przez Dunaj w Gołaczu lub w Braiła: 25lei = 23zł
- szybka łódka Murighol – Sfântu Gheorghe: 50lei = 45zł/os. (tel.:0740 660 381 – łódki pomarańczowe)
Czytaj dalej:
Braszów i Seven Ladders Canyon
Bran i Poenari – dwa zamki Drakuli
Sighisoara – perła Transylwanii
Wszystkie wpisy o Rumunii znajdziesz tutaj: RUMUNIA
Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie
Urokliwa kraina ptactwa i dzikiej natury. Przypomina klimaty Biebrzańskiego Parku Narodowego. Delta Dunaju to atrakcja turystyczna warta wyprawy