Góry są cudowne o każdej porze roku, ale jesienią są wyjątkowo magiczne. Te kolory, te barwy w wielopłaszczyznowej przestrzeni potęgują jeszcze wrażenie piękna i majestatu. Natura to wybitny malarz, a złota jesień jest tego dobitnym przykładem.
Pieniński Park Narodowy
Dwa lata temu wybraliśmy się w Bieszczady, w tym roku w Pieniny. Pieniny to niezbyt wielkie pasmo. Od północy graniczny z Gorcami i Beskidem Sądeckim, od południa zaś ze słowackim pasmem Magury Spiskiej. W najpiękniejszej części (Pieniny Właściwe) utworzono Pieniński Park Narodowy. To może niewielkie, ale bardzo popularne góry. Popularne bo piękne, stosunkowo łatwe do zdobycia i w sam raz do skosztowania podczas weekendowego wypadu 😊.
Mówi się, że tutaj kończą się drogi. Że można albo zawrócić, albo zostawić samochód i pójść przez hale, przełęcze, wspiąć się na turnie. I tak właśnie jest. W Szczawnicy, Krościenku, Jaworkach, Sromowcach nie można być przejazdem bo tego przejazdu nie ma. Tutaj się jest, bo się chce być, bo się tak zaplanowało i tak postanowiło.
(październik 2019)
Transport:
Samochód własny. Trasa z Warszawy to trochę ponad 400 km. W sumie niewiele. Początek idzie nadzwyczaj sprawnie, jest autostrada S7. Pod Krakowem sprawa zaczyna się nieco komplikować, bo albo wpadamy w korki, albo omijamy je klucząc po wijących się dróżkach. Tak czy siak czas jazdy wydłuża się i wydłuża i wydłuża….
Google wylicza tę trasę na 5,5h, nam zajęła 7h z obiadem – czyli prawie w normie 😉.
UWAGA! Potężnych korków należy się niestety spodziewać przy powrocie. Niedziela wieczór – od Szczawnicy przynajmniej do Zabrzeża cała trasa dosłownie stoi. Dzieje się tak zwłaszcza podczas pięknych jesiennych weekendów… Na szczęście już w poniedziałek rano sytuacja diametralnie ulega zmianie. My mieliśmy przy wyjeździe korków zero, te dopadły nas dopiero na objeździe Krakowa….
Pieniny noclegi
Dom pod Grzybkiem, Krościenko (rezerwacja booking.com)
Dom znajduje się w spokojnej części Krościenka, odsuniętej od głównej szosy. Jednocześnie do ronda, przy którym znajduje się Karczma Dunajec jest ok. 500m, do rynku tak samo. Ale najistotniejsze z puntu widzenia wędrówek górskich są wyjścia na szlaki, a te zaczynają się blisko Domu pod Grzybkiem. Tak więc lokalizacja jest wyśmienita. Do tego dochodzi jeszcze sympatyczny gospodarz i bardzo dobre warunki na miejscu. Czysto, schludnie, nic dodać nic ująć.
Dlatego z czystym sumieniem mogę polecić to miejsce w zasadzie każdemu – rodzinom, parom, samotnikom… starszym i młodszym 😊.
Cena za noc w pokoju 3-osobowym to 103,5zł
Dlaczego Krościenko nad Dunajcem a nie Szczawnica?
Odpowiedź jest prosta – bo bliżej szlaków. Na Trzy Korony można iść z Czorsztyna, Sromowiec lub z Krościenka. Na Sokolicę ze Sromowiec, Szczawnicy lub z Krościenka. Zejście z Sokolicy jest albo do Szczawnicy albo do Krościenka. Poza tym Krościenko jest znacznie mniejsze i spokojniejsze niż Szczawnica. Sromowce natomiast trochę za bardzo na uboczu (jak na weekendowy wyjazd). Dojazd z nich do Szczawnicy to już dobre 30min jazdy. Choć droga piękna…😊.
Jak spędzić w Pieninach dwa dni weekendu?
Nasz plan był prosty. W sobotę Trzy Korony, w niedzielę Sokolica. Po przyjeździe w piątek na rozgrzewkę Wąwóz Homole, a w poniedziałek z rana, przed podróżą spływ Dunajcem. Ale plany jak to plany – to czysta teoria, więc często ulegają zmianom 😉. Na miejscu okazało się, że w sobotę jest jesienny redyk. Nie mogliśmy takiej okazji przegapić 😊.
Pieniny atrakcje
Wąwóz Homole
Po przyjeździe do Krościenka i rozlokowaniu się w kwaterze „Pod Grzybkiem” mieliśmy jeszcze całe popołudnie wolnego czasu. W sam raz, aby zrobić sobie małą rozgrzewkę – spacer Wąwozem Homole.
Do Wąwozu Homole startuje się spod wsi Jaworki (6km za Szczawnicą). Nie dojeżdżając do wsi znajduje się całkiem spory parking (płatny: 3zł/pierwsza godzina, 2,5zł każda kolejna.). Wejście do wąwozu zlokalizowane jest jakieś 250m od parkingu (w sezonie płatne – chyba 🤔). Szlak zielony.
Wąwóz znajduje się w Małych Pieninach i ma 800 metrów długości. W wąskim dnie płynie potok Kamionka. Trasa jest łatwa i przyjemna, chociaż nie całkiem płaska. Jednak bez trudu pokonają ją też małe dzieci 😊. Częściowo poprowadzona jest po specjalnych mostkach przerzuconych nad potokiem. Ściany wąwozu tworzą pochodzące z okresu jury i kredy wysokie na kilkadziesiąt metrów wapienne skały. W niektórych miejscach sięgają one aż 120m wysokości.
Dlaczego Homole?
Nazwa wąwozu pochodzi od rosyjskiego słowa „homoła” lub „gomoła” oznaczającego „obły”, „bezrogi”. Stąd też mamy słowo „gomółka”, czyli bryłka miękkiej masy o kulistym kształcie (gomółka sera). Tutaj ta „obłość” nawiązuje do kształtu doliny.
Wąwóz Homole to przede wszystkim przyroda, ale też ciągle żywe legendy o ukrytych tam skarbach…czy o złotonośnych żyłach biegnących pomiędzy skałami… O tym, że w średniowieczu poszukiwano tu złota pisał nawet w swych kronikach Jan Długosz, a w XVII wieku Homole wymieniony został jako miejsce ukrycia skarbów w testamencie jednego z ówczesnych poszukiwaczy – Piotra Wydżgi. W 1736 roku odkryto natomiast tu szyb i narzędzia górnicze.
Ile w tych legendach prawdy o złocie i bogactwach – nikt nie wie. Jedno jest jednak pewne – badania archeologiczne wykazały, że na terenie wąwozu istniała kiedyś obronna warownia.
Wąwóz Homole jest „miły, łatwy i przyjemny”, ale nie określiłabym go jako „jedną z największych atrakcji Pienin”, jak to stoi w dużej części opracowań na temat regionu. Dla nas był to bardzo sympatyczny spacer, bardzo dobra opcja na wyprostowanie nóg po podróży. Jest on też doskonałym pomysłem na wycieczkę z dzieckiem.
UWAGA! W październikowy piątek popołudniową porą byliśmy w zasadzie sami, ale w sezonie jest niestety bardzo tłoczno.
Kamienne Księgi na Dubantowskiej Polanie
Z wąwozu wychodzimy na Dubantowską Polanę. Jest to miejsce bardzo urocze, a oświetlone wieczornym, ciepłym, głębokim słońcem wyglądało naprawdę cudnie.
Po prawej stronie oczom naszym ukazują się Kamienne Księgi. Są to naturalne bloki płasko leżących skał przemieszczone tu przez osuwisko z Czajakowej Skały. Wyglądają jak wielka, otwarta kamienna księga. Legenda mówi, że w tej księdze zapisane są losy wszystkich ludzi na świecie. Tylko nikt nie potrafi tego odczytać… Ponoć do tej pory udało się to tylko jednemu człowiekowi – staremu popowi z Wielkiego Lipnika na Słowacji. Jednak Bóg, nie chcąc aby ludzie poznali swą przyszłość, odebrał mu mowę.
Jemeriskowa Skałka
Idąc dalej szlakiem zielonym trafimy na Jemeriskową Skałkę. Jest to 10-metrowa stroma skała znajdująca się powyżej Wąwozu Homole. Poniżej skały krzyżują się szlaki: pieszy prowadzący przez Wąwóz Homole i dalej na Małą Wysoką (zielony) z drogą leśną z Jaworek. Podchodząc pod skałkę i przechodząc niejako za nią (za drogowskazem 200m platforma widokowa kolej linowa) trafimy do Areny Narciarskiej Jaworki.
Panorama z górnej stacji Areny Narciarskiej Jaworki – Homole
Wyszliśmy w wąwozu, minęliśmy Dubantowską Polanę i Jemeriskową Skałkę. Ostatni odcinek podejścia pokonaliśmy brnąc w głębokim i śliskim błocie (jesień 😉), tak więc długie buty z porządnymi podeszwami przydały się jak najbardziej. Byliśmy na hali. Z punktu widokowego (altanka, ławeczki) rozciąga się cudowny widok na dolinę, hale, owce, a po przeciwnej stronie Beskid Sądecki. To tu znajduje się górna stacja wyciągu narciarskiego Jaworki – Homole Arena. Troszkę poniżej (schodząc już drogą do Jaworek) znajduje się bacówka, w której możemy kupić oscypki i żętycę. Jeszcze troszkę dalej Szałas Bukowiński, gdzie można zjeść, napić się, odpocząć i skorzystać z toalety. Jest też mały plac zabaw dla dzieci.
UWAGA! Jak ktoś ma malutkie dzieci, albo z jakiegoś innego powodu nie może chodzić pod górę to może „zrobić” Wąwóz Homole od drugiej strony. Na początek wjechać wyciągiem krzesełkowym na górną stację areny Jaworki – Homole, następnie przejść przez Jemeriskową Skałkę, lub wygodniejszą (aczkolwiek bez widoków) drogą leśną. W ten sposób dotrze na Dubantowką Polanę. Od tej strony Wąwóz Homole przechodzić się będzie idąc w dół.
Jesienny redyk
Redyk, czyli spęd owiec z hal na zimę (jesienią) lub wyprowadzenie ich na hale (wiosną).
12.10.2019 miał miejsce w Szczawnicy jesienny redyk. Jadąc w Pieniny nie wiedzieliśmy o tym, nie jest to bowiem impreza szeroko rozpropagowana, choć doroczna. Wzmianki można było znaleźć w lokalnej prasie czy zasięgając języka na ulicy. Większość informacji (razem ze zdjęciami) pojawiła się zresztą już po fakcie 😉. Tak czy siak ogarnęliśmy temat na miejscu i w sobotę z rana ruszyliśmy do Szczawnicy.
Około południa (teoretycznie o 11:30, ale był lekki poślizg) 2000 owiec i baranów przemaszerowało główną ulicą Szczawnicy. Przemarszowi towarzyszyły zespoły folklorystyczne oraz górale i góralki w tradycyjnych strojach jadący na wozach ciągniętych przez konie. Ze stadem szli oczywiście bacowie i juhasi oraz psy pasterskie. Nie zabrakło też i turystów, którzy najpierw grzecznie stali po bokach, a potem ochoczo wmieszali się w tłum i razem z wełniastymi bohaterami dnia parli do przodu. Pochód kończył się w Szczawnicy przy sklepie Biedronka, gdzie owce zostały zamknięte w zagrodzie i czekały na swych właścicieli.
UWAGA! Trzeba się sprawnie orientować. Owce zasuwają bardzo szybko, więc chwila nieuwagi, jakaś za długa przymiarka z aparatem i w kadrze są już sami gapie 😉.
Spływ Dunajcem
Po południu postanowiliśmy skorzystać z jednej z głównych atrakcji regionu i spłynąć z flisakami Przełomem Dunajca.
Przełom Dunajca
Samo powstanie Przełomu owiane jest lokalnymi legendami. Jedna z nich mówi o dzielnym rycerzu, który gonił tędy króla węży. Inna głosi, że wyrąbał go sam król Bolesław Chrobry, chcąc uwolnić wody z wielkiego tajemniczego jeziora, które w owych czasach miało tu istnieć.
Z geologicznego punktu widzenia Przełom Dunajca formował się miliony lat (od minocenu po pliocen). Początkowo woda znajdowała się na wysokości dzisiejszych szczytów. Na przestrzeni lat rzeka wdzierała się niejako w miękką wapienną skałę, a przy równoczesnym wolnym wypiętrzaniu Pienin „opadała” niżej i niżej. A skały ponad nią „rosły” i „rosły”…. Jest to najbardziej prawdopodobna, aczkolwiek tylko jedna z teorii, gdyż mimo szeroko zakrojonych badań geneza Przełomu wciąż nie jest jednoznacznie wyjaśniona.
Historia spływów Dunajcem jako atrakcji turystycznej sięga 1831 roku. Niemniej jednak pierwsze spływy miały miejsce już pod koniec XVI stulecia o czym „mówią” polichromie w starym kościele w Krościenku.
Tratwa flisacka składa się z pięciu drewnianych czółen powiązanych ze sobą sznurami. Dziub wymoszczony jest gałązkami świerkowymi, które w razie większej fali chronią śmiałków siedzących na pierwszej ławce przed zachlapaniem 😉. Łodzią kieruje dwóch flisaków – jeden z przodu i jeden z tyłu. A robią to za pomocą długich, mocnych żerdzi, tzw. sprysek.
Jest pięknie! Na początek w górze Trzy Korony, pod koniec Sokolica…. Po drodze flisak opowiada najróżniejsze historie, legendy, anegdoty…Mijamy też miejsce, w którym według legendy skakał przez Dunajec Janosik uciekając przed hajdukami.
Spływ Przełomem Dunajca – informacje praktyczne
-
Rozpoczęcie spływu
– przystań w Sromowcach Wyżnych. Kątach
– przystań w Sromowcach Niżnych u podnóża Trzech Koron
-
Koniec spływu
– Szczawnica
– Krościenko
W większości przypadków flisacy płyną ze Sromowiec Wyżnych Kątów do Szczawnicy.
Przełom Dunajca to odcinek od Sromowiec Niżnych do miejsca ok. 1km przed Szczawnicą.
-
Czas spływu (dużo zależy od poziomu wody w Dunajcu! Im woda wyższa tym płynie się szybciej. Na trasie Sromowce Kąty – Szczawnica wahnięcie czasowe może wynieść nawet 1h od 1,45h do 2,45h)
Średnio płynie się:
18km, 2h 15min: Sromowce Wyżne Kąty – Szczawnica
12km, 1h 35 min: Sromowce Niżne – Szczawnica
23km, 2h 45min: Sromowce Wyżne Kąty – Krościenko
17km, 2h: Sromowce Niżne – Krościenko
-
Sezon flisacki
– od 1.04 do 31.10 (oprócz Wielkanocy i Bożego Ciała)
-
Ilość osób
– na łodzi mieści się 16 osób.
– Minimalna ilość to 11 aby rejs się odbył (w przypadku mniejszej ilości istnieje możliwość wypłynięcia łodzi po opłaceniu podstawowego kosztu tj. 11 osób dorosłych)
– na jednej tratwie może płynąć maksymalnie 5 dzieci z biletem ulgowym
-
Ceny biletów : TUTAJ
-
Kasy biletowe czynne
kwiecień: 9.00-16.00
maj – sierpień: 8.30-17.00
wrzesień: 8.30-16.00
październik: 9.00-15.00
-
Jak to najlepiej ogarnąć?
– podjechać na przystań flisacką i kupić bilety bezpośrednio. Wtedy jednak kończymy spływ w Szczawnicy lub w Krościenku i musimy się dostać jakoś z powrotem na przystań po auto. Tutaj też pojawić się może problem kolejki, a biura chyba mają pierwszeństwo. Chociaż to takie do końca pewne nie jest…
– Wykupić wycieczkę w jednym z biur w Szczawnicy
Opcją jest np. reklamujący się wszędzie Szewczyk Travel lub Pienińskie Centrum Turystyki. My wybraliśmy tę drugą opcję. Biuro mają w centrum Szczawnicy (ul. Główna 1). Jeżeli uzbierają się grupy to wyjazdy ze Szczawnicy mają o godz. 09:00, 10:00, 11:30 i 14:00.
Cena (2019 rok): Sromowce Wyżne Kąty – Szczawnica
– 55zł spływ + 13zł transport do przystani = 68zł/osoba dorosła
– 29zł spływ + 10zł transport do przystani = 39zl/ dziecko do lat 10
W lipcu i sierpniu ceny wyższe o 2zł/osoba dorosła i 5zł/dziecko.
-
Jak się ubrać na spływ?
– W Przełomie zazwyczaj panuje cień, dlatego mimo nawet ciepłego lata trzeba pamiętać o swetrze. W październikowy słoneczny weekend na przystani było wręcz upalnie. Ale flisacy nie pozostawiali złudzeń – „będzie zimno, trochę zmarzniecie” – mówili. I mieli rację 😉. Pod koniec z ochotą zakładaliśmy czapki, rękawiczki, zapasowe bluzy i z chęcią raczyliśmy się herbatą z termosu.
Trzy Korony
W niedzielny poranek czekały na nas Trzy Korony i Sokolica. Dzień był słoneczny, wręcz wymarzona aura aby wyjść w jesienne góry.
Trzy Korony – najwyższy szczyt Pienin Środkowych, jeden z najbardziej charakterystycznych symboli regionu.
Tak naprawdę to tę skalną koronę tworzy aż pięć turni szczytowych. Najwyższa z nich to Okrąglica (983 m n.p.m.), potocznie nazywana przez miejscowych Chudą Kaśką. To na niej znajduje się platforma widokowa. Na południowy wschód od Okraglicy jest Płaska Skała, czyli Gruba Baśka (950m n.p.m.), na południowy zachód zaś Nad Ogródki (940m n.p.m.) (Dziadek i Babka). Pozostałe dwie turnie to Pańska Skała zwana pieszczotliwie Kudłatą Maryśką i Niżna Okrąglica czyli Ganek lub Siodło. To z tej ostatniej dawniej, przed udostępnieniem platformy na Okrąglicy, oglądano panoramę.
Trzy Korony szlak
Wyszliśmy wcześnie rano. O 7:00 byliśmy już na szlaku. Chłodna noc powoli przegrywała z ciepłym, słonecznym dniem, czego efektem były malownicze, romantyczne, osnuwające Krościenko i snujące się w dolinie Dunajca, mgły.
Szlakiem żółtym doszliśmy do rozstaju Bajków Groń. To tutaj będzie trzeba zejść aby szlakiem niebieskim ruszyć na Sokolicę. Ale to później. Na razie podążaliśmy żółtym na Przełęcz Szopka, gdzie odbiwszy w lewo kontynuowaliśmy marsz pod górę na Okrąglice (niebieski). Widoczność była tak krystaliczna, że Tatry Słowackie widzieliśmy jak na dłoni.
Tutaj tuż pod szczytem jest budka, w której zakupuje się bilet wstępu (5zł/normalny, 2,5zł/ulgowy, ważny też na Sokolicę, jeśli się idzie tego samego dnia). Na sam szczyt prowadzą metalowe schody i pomosty zakończone platformą widokową. O 10:30 w połowie października było sporo osób, ale bez przesady, tłokiem to bym tego nie nazwała (choć weekend trafił się bajeczny, pogoda petarda!). Niemniej jednak w sezonie podejrzewam, że historie o kolejce na Trzy Korony nie są opowieściami wyssanymi z palca, a ławeczki w „poczekalni” mają swoje zastosowanie…. ☹. (na platformie mieści się 30 osób)
Z Okrąglicy naszym oczom ukazał się cudowny widok na Pieniny, dolinę Dunajca, Beskid Sądecki, Gorce, Magurę Spiską, Tatry…. W dole mgły, w górze słońce…. Bajka 😊.
UWAGA! Najkrótsze wejście na Trzy Korony jest ze Sromowiec Niżnych (szlak żółty). Na tym szlaku znajduje się też schronisko Trzy Korony. Na szczycie Okrąglicy (platforma) najczęściej bardzo wieje.
Zamkowa Góra
Po zejściu z Trzech Koron kontynuowaliśmy wędrówkę szlakiem niebieskim zataczając koło przez Ostry Wierch i Zamkową Górę. Tutaj wchodzi się w las. Jest ciemniej. Ścieżki pną się ostro w górę lub opadają raptownie w dół. Po bokach głębokie jary i przepaście. Jest tajemniczo…
I w takiej aurze tajemniczości doszliśmy do Pienińskiego Zamku – położonych na szczycie Zamkowej Góry ruin średniowiecznej warowni. Dokładna data jej wzniesienia ginie gdzieś w mrokach wieków średnich, a prawdziwa historia twierdzy owiana jest mgłą tajemnicy. Jedni, za Janem Długoszem, mówią o XIII stuleciu i Bolesławie Wstydliwym oraz jego żonie św. Kindze jako o fundatorach zamku. Inni, za późniejszymi badaniami archeologicznymi, umiejscawiają jego powstanie dopiero w XV wieku.
Niezależnie od prawdy historycznej, Zamkowa Góra i Pieniński Zamek są bohaterami jednej z najsłynniejszych pienińskich legend… Legendy o św. Kindze i mgle. A było to tak… Kinga wraz z mniszkami uciekając przed Tatarami z klasztoru w Starym Sączu skryła się w Pienińskim Zamku. Tu dostępu broniły zawiłe ścieżki i głębokie jary. Ale lasy i urwiska nie powstrzymały Tatarów. Sytuacja wydawała się beznadziejna. I wtedy św. Kinga wymodliła mgłę, która szczelnie zakryła górę i zamczysko. Tatarzy pogubili się zupełnie, zaczęli strzelać na oślep strzałami raniąc i zabijając siebie nawzajem. Mniszki zostały uratowane, a św. Kinga powróciła już na zawsze do klasztoru w Starym Sączu.
UWAGA! Dziś, z powodu zawalenia się stropu, Pieniński Zamek jest niestety zamknięty do odwołania (od 2018).
Sokola Perć
Niebieskim szlakiem zeszliśmy do miejsca zwanego Bajków Groń. Tu już byliśmy. Tu szlak żółty prowadzi do Krościenka. My jednak kontynuowaliśmy niebieskim na Sokolicę.
To tzw. Sokola Perć, czyli skalista grań w Pieninach Właściwych na odcinku od Bajków Groń przez Białe Skały, Ciemny Wierch, Czerteż, Czertezik, Przełęcz Sosnów po Sokolicę.
Szlak ten jest na znacznej swej długości szlakiem skałkowym i ekspozycyjnym, czyli biegnącym przy grani. Tu i ówdzie zza drzew ukazują się bajecznie piękne widoki 😊. A panorama z Czerteża i Czertezika zapiera dech w piersiach 😊.
Czerteż i Czertezik
Czerteż to najwyższy szczyt Sokolej Perci. Stąd wspaniale widać opadającą pionowo w dół, w Przełom Dunajca ścianę Sokolicy. Na zboczach Czertezika znajduje się za to malutka jaskinia. Nazwy obu szczytów pochodzą od łemkowskiego słowa „czerteż” lub „czertiż”, które oznaczało miejsce wyrębu lasu. W dawnych czasach istniała tutaj bowiem polana.
Ale Czerteż i Czertezik jakoś nieodparcie kojarzą się też z imionami…. Ano właśnie. Pienińska legenda mówi, że żyjący w dawnych czasach król Pienin miał dwóch synów – starszego Czerteża i młodszego Czertezika. I córkę Sokolicę. Zamek Pienina znajdował się na Górze Zamkowej, a wokół rozlane było potężne jezioro. Pewnego dnia krainę tę napadł wróg i król wysłał swego najstarszego syna po odsiecz. Czerteż wyruszył, ale z wyprawy nie powrócił. To samo spotkało i młodszego z braci – Czertezika. Jak tylko Pienin dowiedział się o śmierci synów kazał odnaleźć ich ciała i złożyć je w skalnych grobowcach. Te grobowce to właśnie dzisiejsze szyty.
Niestety Sokolicy też nie oszczędził zły los. Pewnego dnia, gdy księżniczka wybrała się na mogiły braci spotkała na swej drodze złego maga. Ten rzucił na nią czar i zaklął w skałę. Zrozpaczony ojciec nazwał górę imieniem ukochanej córki. A Sokolica jest taka piękna bo to zaklęta w kamień księżniczka.
Sokolica
Na Przełęczy Sosnów mamy skrzyżowanie szlaków. Zielony biegnie w dół, do Krościenka. Niebieski wspina się stromo w górę, na Sokolicę. (wejście płatne, 5zł/normalny, 2,5zł/ulgowy, ważny też na Trzy Korony, jeśli się idzie tego samego dnia).
Sokolica (747m n.p.m.) leży w tzw. Pieninkach. Zbudowana jest z odpornych na wietrzenie wapieni rogowcowych. Północne stoki porasta las bukowo-jodłowy, natomiast południowe skalne ściany opadają pionowo w Przełom Dunajca. Od lustra wody mamy ponad 300m! Najwyższy uskok pod szczytem Sokolicy to pionowa ściana 100-metrowej wysokości. Pod nią znajduje się spiczasta skała zwana Głową Cukru.
Na szczycie rosną sosny reliktowe. Najstarsza z nich ma około 500 lat. To właśnie ta sosenka, fikuśnie wygięta nad przepaścią jest najbardziej charakterystycznym obrazkiem z Pienińskiego Parku Narodowego. Jest, a właściwie była, w całej swojej okazałości. W 2018 podczas prowadzonej akcji ratowniczej została bowiem poważnie uszkodzona. Odpadł cały wierzchołek. Została tylko boczna gałąź. (zdjęcie aktualne – 2019 – po lewej, zdjęcie po prawej – 1999)
Według legendy nazwa góry pochodzi od zaklętej w skałę księżniczki – córki króla Pienina. Naukowcy mówią o dawniej gniazdujących w jej ścianach sokołach.
Na szczyt wspięliśmy się około 13:00 po południu. Jak większość ludzi zresztą… Mimo połowy października i wyborczej niedzieli tłok był nieprzeciętny. Trudno było dopchać się do bariery, aby spojrzeć w dół i popodziwiać widoki. A podziwiać było co!
Zeszliśmy z powrotem na Przełęcz Sosnów i szlakiem zielonym ruszyliśmy w dół do Krościenka. Na koniec dnia spełniliśmy jeszcze swój obywatelski obowiązek oddając głos w jednej z Obwodowych Komisji Wyborczych, po czym padliśmy na łóżka jak dłudzy 😉.
Inną opcją jest zejście szlakiem niebieskim w kierunku Szczawnicy. Ta opcja jest podobno nawet ciekawsza i kończy się na brzegu Dunajca, który trzeba przepłynąć łodzią.
Przeprawa odbywa jest czynna od 15.04 – 30.10
15.04 – 30.06 — 08:00-19:00
01.07 – 31.08 — 08:00 – 20:00
01.09 – 30.09 — 08:00 – 18:00
01.10 – 31.10 — 08:00 – 17:00
UWAGA! Trasa Trzy Korony – Sokola Perć – Sokolica na jeden raz jest wykonalna i zajmuje jakieś 2/3 dnia. Ale łatwo nie jest. Z drugiej jednak strony zdecydowanie warto przejść się właśnie tzw. Sokolą Percią (Bajków Groń, Białe Skały, Czerteż, Czertezik, Sokollica).
Tama na Dunajcu
Jezioro Czorsztyńskie
Budowę tamy w Niedzicy zakończono w 1997 roku. Jest to najwyższa zapora w Polsce. Jej wysokość wynosi 56 metrów, długość – 404 metry. Celem budowy było zminimalizowanie ryzyka powodziowego na Dunajcu oraz pozyskiwanie energii elektrycznej. Po wybudowaniu tamy powstał sztuczny zbiornik – Jezioro Czorsztyńskie.
Dziś elektrownię można zwiedzać. Można też się wybrać w rejs po jeziorze. Inną opcją jest po prostu spacer po koronie tamy i podziwianie widoków. I taką wersję my właśnie wybraliśmy.
Był to ostatni dzień naszego pobytu w Pieninach, właściwie dzień powrotu do domu. Wstąpiliśmy więc tylko na chwilę, aby zobaczyć jak poranne mgły opadają i wynurza się z nich najpierw rozświetlony jesiennym słońcem, stojący na skale zamek w Niedzicy, potem Jezioro Czorsztyńskie, a na końcu leżący na przeciwległym brzegu zamek w Czorsztynie. Było pięknie 😊.
Zamek w Niedzicy
Ten malowniczy, XIV-sto wieczny zamek wznoszący się na stromej skale nosił kiedyś nazwę Stary Dunajec. Zamek powstał jako niewielka warownia rycerska węgierskiego księcia mająca za zadanie bronić granicy z Polską.
Z zamkiem tym związana jest także historia Uminy – córki inkaskiej księżniczki i potomka właścicieli niedzickiego zamku, która przed Hiszpanami uciekła wraz ze swym synem właśnie do Niedzicy. Tutaj zginęła, ale dziecko przeżyło i zostało adoptowane. Znalezione w 1946 kipu – inkaskie pismo węzełkowe, gdzie na trzech złotych blaszkach splecionych z rzemieniami miały widnieć napisy: “Vigo”, “Titicaca”, “Dunajecz” – także zaginęło. Protokół z jego odnalezienia – spłonął. Podający się za potomka Tupaca Amaru mężczyzna – zginął w wypadku. Czy to historia, czy już legenda? Gdzie przebiega granica? Może kiedyś się tego dowiemy.
Z niedzickim zamkiem wiąże się zresztą wiele innych legend… Jak choćby ta o panującym tu przed wiekami złym gospodarzu, który przez swą próżność nie chciał udzielać schronienia ludziom uciekającym przed najazdami Tatarów. To przez niego na zamczysku ma ciążyć klątwa. Ponoć w skale, na której został zbudowany jest szczelina, która z roku na rok się powiększa aż w końcu będzie na tyle szeroka, że pochłonie całą twierdzę.
Zwiedzanie zamku: z przewodnikiem
– 01.05 – 30.09 1-go w godzinach od 9:00 do 18:30 (codziennie)
– 01.10 – 30.04 w godzinach od 9:00 do 15:30 (z wyjątkiem poniedziałków).
(Wielkanoc, Boże Narodzenie, Nowy Rok – Muzeum jest nieczynne)
Czas zwiedzania to ok. 1.15 min.
Cennik (2019)
ZAMEK + WOZOWNIA
– bilet ulgowy – 14,00 zł.
– bilet normalny – 19,00 zł.
SPICHLERZ (V – IX) – 5,00 zł
Zamek w Czorsztynie
Na drugim brzegu jeziora leży wieś Czorsztyn i górujący nad nią gotycki zamek z XIV wieku. Murowaną budowlę wzniósł, zabiegając o bezpieczeństwo granicy z Węgrami, Kazimierz Wielki.
Położony przy ważnej drodze handlowej i dyplomatycznej pełnił rolę warowni, komory celnej, a później siedziby starostów. Kroniki wspominają przejazdy i pobyty nań monarchów. Wystarczy wspomnieć Kazimierza Wielkiego, Ludwika Węgierskiego, Władysława Jagiełłę, Władysława Warneńczyka… Według niektórych przekazów z końcem XIV bądź początkiem XV stulecia Czorsztyn przeszedł w ręce Zawiszy Czarnego herbu Sulima.
Kilka razy był oblegany. Około roku 1795 spłonął od uderzenia pioruna i w XIX stuleciu był już tylko malowniczą ruiną.
W latach 50. XX wieku podjęto prace zabezpieczające, a prace konserwatorskie rozpoczęto w 1992 roku. Od 1996 udostępniony jest do zwiedzania.
Zamek w Czorsztynie – jak każdy szanujący się zamek – ma oczywiście swoje legendy o ukrytych skarbach. Złoto i drogocenne kamienie mają być ponoć poukrywane przez zbójników w całych Pieninach. Część z tego skarbu znajduje się w czorsztyńskiej warowni. Byli rzecz jasna i śmiałkowie próbujący dobrać się do tego bogactwa, ale jak nie trudno się domyślić skończyli marnie, a skarbu nigdy nie odnaleziono….
Zwiedzanie ruin zamku: indywidualne, bez przewodnika
– 01.05 – 30.09 w godzinach 9:00 – 18:00
– 01.10 – 30.04 w godzinach 10:00 – 15:00 (oprócz poniedziałków)
(Nieczynne: 1 stycznia, 1 listopada, 25 i 26 grudnia, Święta Wielkanocne)
Cennik (2019):
– 6 zł / os. bilet zwykły,
– 3 zł / os. bilet ulgowy
– dzieci do lat 7 – wolne od opłat.
My tym razem obeszliśmy się smakiem bo zajechaliśmy pod zamek w poniedziałek… Ale to i owo pamiętamy z poprzednich wizyt 😉.
Pijalnia Wód w Szczawnicy
Pisząc o atrakcjach Pienin nie można oczywiście zapomnieć o ich małej „stolicy” – Szczawnicy. To znane uzdrowisko z ponad 150-letnią tradycją. Liczne sanatoria specjalizują się w leczeniu chorób układu pokarmowego, dróg oddechowych, czy układu ruchu. Znajduje się tutaj 8 czynnych źródeł kwaśnych wód – szczawów alkaliczno-słonych. „Posmakować” ich można w Pijalni Wód Mineralnych.
Gdzie zjeść w Pieninach po zejściu ze szlaku?
– Karczma Dunajec, Krościenko nad Dunajcem
Karczma zlokalizowana jest przy głównej ulicy, przy rondzie i przy moście w Krościenku. Nie sposób do niej nie trafić, a że jest to w zasadzie jedyna knajpa w Krościenku (przynajmniej poza sezonem) to tłok niestety gwarantowany. Nam raz się udało zdobyć ostatni stolik, drugim razem niestety obeszliśmy się smakiem. Menu interesujące i całkiem smaczne. Wydaje się, że każdy jest w stanie wybrać coś dla siebie. Obsługa ok, chociaż bez ochów i achów. Wystrój za to przyjemny, rustykalny, typowo górski. Jednym słowem można wpadać 😊.
– Koci Zamek, Szczawnica
Restauracja znajduje się w Szczawnicy przy głównej, przelotowej ulicy, niemniej jednak jest trochę odsunięta od centrum (w stronę Krościenka). Wnętrze jest mega nastrojowe. Zakamarki, drewniane ławy, antresole… Wszystko to wśród dużej ilości roślin, a jednocześnie przygaszonego światła. Jest nawet oczko wodne i pływające w nim rybki. Całość nawiązuje do legendy o zbójniku Pipikasie i „Kocim Zamku”, w którym mieszkał i w którym ukrywał zrabowane, bezcenne skarby. Aranżacja, choć niebezpiecznie zmierza w kierunku kiczu, nie przekracza jednak tej granicy.
Niestety do plusów nie mogę zaliczyć obsługi. Zdecydowanie nie podołali zadaniu. Nie wiem, może to kwestia okresu posezonowego i odesłania do domu dużej części personelu… A tu taki piękny weekend i nawał turystów…. I problem. Mega problem z obsługą! Na jedzenie czekaliśmy strasznie długo, a syn na koniec dostał jeszcze swoje danie zimne ☹. I w dodatku niesmaczne – kotlet schabowy był odgrzewany co najmniej kilka razy. Ja z mężem co prawda dostałam bardzo smaczne pstrągi, ale całość wrażenia jednak wypadła marnie….
– Pod Siekierkami, Szczawnica
Pod Siekierkami to typowe obiady domowe. Bez wahania polecono nam to właśnie miejsce w Pieninskim Centrum Turystycznym gdzie kupowaliśmy spływ Dunajcem. Na miejscu zastaliśmy niebywały tłum (znów złapaliśmy ostatni stolik) – jak widać inni też docenili to miejsce. Przy przystępnych cenach można tu zjeść bardzo smaczny, domowy obiadek 😊. Obsługa jest szybka i sprawna. Polecam.
Inne atrakcje Pienin
– Kolejka na Palenicę
– Droga Pienińska
– Czerwony Klasztor
– Przełom Białki
– Kościół w Dębnie
– Wysoka – najwyższy szczyt Pienin
To tylko kilka z tych miejsc które warto tu jeszcze odwiedzić, a na które podczas tego krótkiego pobytu nie mieliśmy już czasu…
Skarbnicą informacji o Pieninach jest serwis PIENINYnaweekend – zajrzyjcie 🙂
KOSZTY (3 noclegi, 3 osoby, październik 2019)
– Nocleg: Dom pod Grzybkiem: 103,5zł/doba w pokoju trzyosobowym
– Wąwóz Homole: bezpłatnie
– Parking przy Wąwozie Homole: 3zł pierwsza godzina, 2,5zł każda kolejna
– Parking w Szczawnicy: 20zł/cały dzień lub 3zł pierwsza godzina, 2,5zł każda kolejna
– Spływ Dunajcem (Pienińskie Centrum Turystyki): 68zł/osoba dorosła, 39zł/dziecko
– Bilet wstępu do PPN (Trzy Korony, Sokolica): 5zł/normalny, 2,5zł/ulgowy
– Wyżywienie (obiad/kolacja)
- Karczma Dunajec: 20-30zł/osoba
- Pod Siekierkami: 20-30zł/osoba
- Koci Zamek: 45-55zł/osoba
– Do tego dochodzą zakupy spożywcze na śniadanie
Ogólnie na wyjazd taki należy liczyć ok. 1300 – 1400 zł + koszty benzyny
Wszystkie posty z Małopolski znajdziesz tutaj: Małopolska– atrakcje regionu
Inne posty o górach znajdziesz TUTAJ
Więcej o ciekawych miejscach w Polsce:
Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie 😊
Cudownie spędzony weekend.
Bardzo obszerny interesujący opis, który nie jednemu na pewno będzie pomocny. Poza tym poznajemy wiele ciekawych legend.
Wspaniale zdjęcia oddające piękno Pienin.
dzięki 🙂
Dzięki za inspirację na wypad w długi weekend w czerwcu.