Indonezja

Bali – górzyste okolice Mudnuk

napisany przez Agata

Bali – indonezyjska wyspa w archipelagu Małych Wysp Sundajskich. Leży na południe od równika pomiędzy Oceanem Indyjskim a Morzem Jawajskim.

To synonim rajskiego luksusu. I tak trochę jest – na południu kurorty ciągną się kilometrami wzdłuż wybrzeża. Ale wystarczy wyjechać trochę bardziej na północ aby już móc poczuć Bali prawdziwsze, naturalniejsze.

My wybraliśmy okolice Munduk – wodospady, świątynie, jeziora i święte gorące źródła. Mieszkaliśmy w domku na polu ryżowym co było cudowne samo w sobie. Tarasy ryżowe zaś podziwialiśmy w Jatiluwih.

Trzy dni na Bali (a właściwie to dwa 😉)


 (sierpień 2023)

 

Dzień 1

Docieramy na Bali

Na Bali przypłynęliśmy promem po prawie tygodniowym zwiedzaniu Jawy. Szczegółowy plan jawajskiej części wyprawy można prześledzić TUTAJ. Rejs trwa ok. 45min (Ketapank – Gilimanuk). Z portu odebrał nas umówiony kierowca i zawiózł do hotelu oddalonego ok. 5km od miasta Munduk (opis tego miejsca znajdziecie na końcu wpisu).

Tego dnia to już tylko sjesta, laba i chill… 😊

 

Dzień 2

Po śniadaniu spotkaliśmy się z naszym kierowcą i ruszyliśmy na podbój północnej części Bali.

Dlaczego właśnie Munduk?

Nie jest tu tak trendy i fancy jak na południu. Turystów jak na lekarstwo a krajobrazy cudne. Ludzie życzliwi i uśmiechnięci, jeszcze nie skażeni turystyką i nie zrażeni do turystów. Jest tu po prostu pięknie!

Wodospady w okolicach Munduk

Munduk to mała górska wioska otoczona dżunglą kryjącą w sobie wodospady. Jest ich tu całkiem sporo, z czego cztery najważniejsze, do których poprowadzone zostały ścieżki: Melanting waterfall, Labuhan Kebo waterfall, Red Coral waterfall i Golden Valley waterfall. 

My wybraliśmy Golden Valley – trochę na chybił trafił, trochę zachęciła nas pobliska plantacja kawy i eco kafejka 😉

Po 15 minutach jazdy krętą, górską drogą zatrzymaliśmy się na poboczu, skąd w dół schodziła wąska, stroma ścieżka, po bokach której rosły bananowce i kwitły obłędnie buganwille. Droga może nie była długa (około 10-15 min w dół), ale jednak trzymała górski poziom – tzn. pion 😉. Na dole znaleźliśmy wodospad, plantację kawy, małą świątynkę i wspomnianą już Eco Caffe. Byliśmy tam sami, zupełnie sami.

Jezioro Tamblingan

W okolicy sporo nie tylko wodospadów ale i jezior. Jednym z nich jest popularne wśród miejscowych Jezioro Tamblingan. Jego nazwa pochodzi od balijskich słów “tamba”, co znaczy „lekarstwo” i “elingang”, czyli „duchowy”. Balijczycy uważają, że to miejsce ma w sobie moc duchowego oczyszczania. Przy brzegu stoi świątynia (Pura Hulun Danu Tamblingan), po wodach można popływać wypożyczoną dłubanką, można wybrać się na spacer wzdłuż brzegu.

Podobno najpiękniej jest tam o świcie, kiedy mgły ścielące się nad wodą zaczynają unosić się w świetle wschodzącego słońca. My byliśmy w środku dnia i też było urokliwie.

Tamblingan to najmniejsze z trzech jezior położonych w wielkiej kalderze otoczonej przez wygasłe wulkany. Położone jest na wysokości 1200m n.p.m, otoczone zielonymi wzgórzami kryjącymi w sobie liczne ścieżki trekkingowe. Panuje tu specyficzny mikroklimat, a temperatury w okolicy są o wiele niższe niż w pozostałej części Bali.

Wejście na teren jeziora jest płatny.

Punkt widokowy na Twin Lakes

Tak jak napisaliśmy wyżej, w kalderze znajdują się trzy jeziora – Tamblingan, bliźniacze mu Buyan i słynne Bratan (o którym dalej). Tamblingan i Buyan można podziwiać z punktów widokowych zlokalizowanych przy drodze prowadzącej do Bedoegoel. Według naszego kierowcy takie punkty są dwa – pierwszy bardziej wyeksponowany, przygotowany pod zdjęcia na Instagrama (czytaj specjalne „ramki”, huśtawka, itp.), płatny. Drugi bardziej skromny, bez Insta gadżetów i darmowy. Zgadnijcie, który wybraliśmy 😉.

Lovina

W okolicach pory obiadowej pojechaliśmy na samą północ, nad morze.

Lovina to niewielki kurorcik, w którym czuć nadmorski klimat, jednak ciągle jeszcze mały, senny, trochę jakby zagubiony. Chociaż może nam się tylko tak wydawało… Gdy szliśmy wzdłuż wąskiej, pokrytej wulkanicznym piaskiem plaży mijaliśmy zatopione w ogrodach uśpione w popołudniowym słońcu resorty. W barach siedziało trochę ludzi, większość jednak była pusta. Podobno zapełniają się wieczorami. Główną  atrakcją Lovina są zresztą delfiny, które można obserwować wypływając w niedaleki rejs (oferujących taką atrakcję było całe mnóstwo).

Znaleźliśmy miłą knajpkę, zjedliśmy w niej smaczny balijski lunch i popiliśmy mleczkiem kokosowym. Nam się podobało 😊.

Po południu nasz kierowca zawiózł nas do gorących źródeł.

Holy hot springs

Był to zatopiony w tropikalnej roślinności kompleks, w którym znajdowały się trzy baseny z ciepłą wodą. W mniejszych basenach ludzie medytowali. Byli tam zarówno Balijczycy jak i turyści, chociaż ci drudzy w bardzo ograniczonej liczbie. Całość robiła zdecydowanie przyjemne wrażenie. Miło było zmyć z siebie kurz zwiedzania i zrelaksować się w miękkich, ciepłych wodach świętych źródeł.

 

Dzień 3

Po wczesnym śniadaniu wyprowadziliśmy się z uroczego Atres Villa i z kierowcą ruszyliśmy do oddalonego ok. 25km jeziora Bratan.

Pura Ulun Danu Bratan

Ulun Danu Bratan to hinduistyczna świątynia pochodząca z XVII wieku. Znajduje się ona tuż nad brzegiem jeziora Bratan i można mieć wrażenie, że wręcz dryfuje na tafli wody. Dlatego często jest nazywana „świątynią na wodzie”.

Świątynię, a raczej kompleks świątyń otaczają kolorowe ogrody. Piękno kwiatów zachwyca nie mniej jak zdobienia budowli.

Teren jest dość spory, z samego rana jak tam byliśmy był jeszcze pusty.

Podobnie jak Tamblingan znajduje się ona na wysokości 1200m n.p.m. i podobnie jak tam, wokół niej panuje specyficzny mikroklimat. Jest po prostu zimno. Warto zatem mieć na sobie chociażby koszulę z długim rękawem. Poza tym, do zwiedzania kompleksu nie jest potrzebny żaden specjalny strój, nie wchodzi się bowiem do samych świątyń, ogląda je z zewnątrz, z ogrodu.

Szczerze? Miejsce piękne ale już dość mocno skomercjalizowane. Niestety nawet w jednej części zrobiono tam coś na kształt lunaparku. Ogląda się zatem przyjemnie, zdjęcia wychodzą bajeczne, ale klimatu nie ma…

Po odbyciu obowiązkowej sesji zdjęciowej z paniami z lokalnej wycieczki, mogliśmy jechać dalej.

Pola ryżowe Jatiluwih

Jatiluwih to mała wioska, w okolicy której znajdują się nieprawdopodobnie efektowne tarasy ryżowe. To ponad 600ha pól ryżowych rozsianych na wzgórzach w okolicy góry Batukaru. W 2012 roku miejsce to zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Jatiluwih to był nasz punkt docelowy tego dnia, właściwie numer one na Bali, dlatego szerzej napisaliśmy o tym miejscu w osobnym wpisie TUTAJ.

Kuta Denpasar

Na popołudnie kierowca odwiózł nas do hotelu w Denpasar. Następnego dnia mieliśmy poranny lot do Luan Badjo, dlatego wybraliśmy taki blisko lotniska. Jak się okazało oznaczało to też blisko plaży. Nie narzekaliśmy 😉.

I w ten oto sposób znaleźliśmy się w samym centrum balijskiego kurortu – Kuta Denpasar. Tu na południu, nad Oceanem Indyjskim przywitał nas zupełnie inny świat. Tutejsze kurorty pełne są turystycznego blichtru, głośne i totalnie zwesternizowane. Już sam fakt, że w restauracji dostaje się widelec i nóż (a nie łyżkę i widelec), a w toaletach jest papier toaletowy, mówi sam za siebie. W górach, w Munduk byliśmy gośćmi, tutaj – klientami.

Pół dnia totalnie wystarczy 😉. Chociaż… lekcja surfingu była naprawdę mega atrakcją dla naszego nastolatka!

 

Gdzie spaliśmy na Bali

Atres Villa

To ośrodek położony na polu ryżowym, 5km od Munduk. Składa się z kilku bungalowów. Każdy z nich ma mały tarasik. W środku jest przyjemnie i czysto. W restauracji można zjeść pyszną kolację za bardzo rozsądne pieniądze. Obfite śniadania są wliczone w cenę. Obsługa bardzo miła i pomocna. Nam się tam bardzo, ale to bardzo podobało. Istnieje też możliwość zamówienia usługi prania, co przy podróży z plecakiem jest istotną kwestią (50.000 IDR /worek brudów – ok. 14,5zł).

Cena: nocleg ze śniadaniem: 475.000 IDR/ pokój dwuosobowy, noc (ok. 135zł) ; dostawka 250.000 IDR/ noc (ok. 72zł)

Bakung Beach Resort

Teoretycznie bardzo przyjemny hotel w kurortowej części Denpasar. Na terenie jest basen. Pokoje przestronne, wygodne i czyste. Niektóre mają widok na ogród, niektóre – jak nasz – na korytarz. Na tzw. przespanie się bardzo ok. Na dłuższy pobyt – raczej niekoniecznie. Ponadto obsługa traktuje gości jak chodzące portfele, w dodatku w każdym widzi potencjalnego uciekiniera i kombinatora. 

Cena: nocleg bez śniadania: 450.000 IDR / pokój dla 3 osób (ok. 125zł)

 


KOSZTY, sierpień 2023, 3pax

– Nocleg w Atres Villa ze śniadaniem: 475.000 IDR/ pokój dwuosobowy, noc (ok. 135zł) ; dostawka 250.000 IDR/ noc (ok. 72zł)

– Nocleg w Bakung Beach Resort bez śniadania: 450.000 IDR / pokój dla 3 osób (ok. 125zł)

– Prom na Bali: 10.600 IDR/os. (ok. 3zł)

– Kierowca na Bali: 750.000 IDR /dzień (ok. 215zł) (kierowcę zorganizowała nam Emiwdrodze)

– Jezioro Tamblingan: 20.000 IDR/os. (ok. 6zł)

– Holy Hot Springs: 20.000 IDR/os. (ok. 6zł)

– Świątynia Ulun Danu Beratan: 75.000 IDR/os. (ok. 22zl)

– Jatiluwih: 40.000 IDR/os. (ok. 12zł)

– Lekcja surfingu w Kuta (początkujący, 3h): 350.000 IDR (ok. 100zł)

– Taksówka na lotnisko w Denpasar: 200.000 IDR (ok. 56zł) co w porównaniu z Jogyakartą (12zł) było czystym zdzierstwem


 

Wszystkie wpisy z tej wyprawy znajdziesz tutaj: INDONEZJA

 

Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie 

 

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x