Serbia

Serbia – dlaczego warto odwiedzić ten kraj

napisany przez Agata

 

Serbia

Świat monastyrów, jaskiń, gór i Dunaju.
Świat gdzie mapy nie pokrywają się z rzeczywistością, a rzeczywistość z mapami.
Świat przemiłych ludzi, którzy zawsze i o każdej porze zapraszają na kawę, której nie wypada odmówić.
Świat pysznego jedzenia i dobrego wina.
Świat pięknych parków narodowych i ziejących fabryk.
Świat kultury bałkańskiej, serbskiej, tureckiej i węgierskiej.
Świat lawirujący między Unią, Rosją i Chinami.

 

Serbia to państwo 3,5 razy mniejsze od Polski. Mieszanka kultury bałkańskiej, serbskiej, tureckiej i węgierskiej. To monastyry, jaskinie, góry i rzeki. To ostatnia chwila na Serbię bez turystów – pustą, prawdziwą i szczerą.

Wakacje w Serbii

(sierpień 2018)

 

 

Transport:

Własny samochód. Przy dzisiejszym stanie dróg spokojnie jesteśmy w stanie dotrzeć w przeciągu 12-13 h na południe Europy. Wielokrotnie ćwiczyliśmy już taką opcję w czasie naszych wyjazdów na Bałkany (Słowenia, Chorwacja, Czarnogóra) oraz w zimie podczas wyjazdów narciarskich w austriackie Alpy czy włoskie Dolomity. Warunki są tylko dwa – wyjechać trzeba wcześnie rano (najlepiej 4:00) i nie śpieszyć się po drodze. Urlop zaczyna się od momentu wyjścia z domu, a nie od dojechania na miejsce. Trasa też może (i powinna!) być atrakcją. Dobrym pomysłem jest podział na etapy – nie tylko takie na przespanie się, ale ciekawe, dające możliwość zobaczenia i zrobienia czegoś interesującego. My zatrzymaliśmy się np. w Wyszehradzie  i Budapeszcie, a w drodze powrotnej w jaskiniach termalnych w Miszkolcu.

 

INFORMACJE PRAKTYCZNE I SPOSTRZEŻENIA:

– ludzie

Serbowie są mili, uprzejmi, otwarci i życzliwi. Nie przyzwyczajeni do turystów traktują ich jak gości, a nie jak business. Większość chce pogadać, zaprosić na kawę 😊.

– bezpieczeństwo

Nie czułam się w Serbii niebezpiecznie, a podróżowałam z dzieckiem (10 lat). Nie byliśmy co prawda w dużych miastach, nie wypowiadam się więc na temat Belgradu, Niszu czy Nowego Sadu, ale na prowincji było naprawdę spokojnie i przyjemnie.

– język

Serbski język jest dość podobny do polskiego. Jak się mówi wolno, wyraźnie, prostymi słowami i uważnie słucha, to da się porozumieć.

Jeśli chodzi o formę pisemną to alfabet łaciński zaczął już funkcjonować obok cyrylicy. Drogowskazy mamy w obu alfabetach, nazwy miejscowości też. Większość menu w restauracjach, nazw na tablicach itp. jest pisana zarówno cyrylicą jak i łaciną. Niemniej jednak im mniejsza miejscowość tam mniej łaciny. W linii Dunaju cyrylica prawie już zanikła, jednak w głębi kraju, a głównie na zachodzie i południu ciągle króluje. A czy trudno jest się zorientować? Wystarczy tak naprawdę zapamiętać kilka znaków. Szczerze mówiąc większą trudność ze zorientowaniem się w sytuacji mieliśmy na Węgrzech (bo tu ni w ząb niczego nie da się zrozumieć ani ze słyszenia, ani z czytania), niż w Serbii składając sobie powolutku bukwy w słowa i zdania.

– drogi

 Na jakość autostrady serbskiej bym nie narzekała. Jedzie się szybko i wygodnie. Drogi krajowe wyglądają mniej więcej tak jak u nas 20 lat temu. Są też potwornie obciążone ruchem ciężarowym co znacznie utrudnia i uprzykrza jazdę. Im mniejsza, węższa droga tym mniejszy ruch. Asfalt jest na dużej części tych lokalnych, ale nie zawsze. Dziury – no cóż, są. Niemniej jednak ogólne wrażenie nie jest takie złe, spodziewaliśmy się, że będzie gorzej.

– serpentyny

Są. W górach zwłaszcza są duże, albo większe. Niemniej jednak nie mieliśmy w Serbii do czynienia z wąskimi drogami zawieszonymi nad przepaściami, gdzie minięcie się z samochodem z naprzeciwka graniczy z cudem i powoduje zawał serca. 

– kultura jazdy

Jeśli chodzi o Węgry to nasza ocena kultury jazdy jest bardzo wysoka. Zarówno w miastach jak i na szosach i autostradach nikt nie zajeżdża (wyjątkiem są samochody na rejestracjach rumuńskich), każdy wpuści, nie ma klaksonowania i najeżania się. W Serbii podobnie. Byliśmy naprawdę pod dużym wrażeniem.

– mapy

Mapy google i w ogóle mapy nie są na bieżąco uaktualniane. Drogi na nich wskazane często nie istnieją, a są tam gdzie na mapie biała plama. Chwilę nam zajęło „nauczenie się” korzystania tutaj z nawigacji. Kilka pól, szutrów i nawrotek zaliczyliśmy. Generalnie polecam stosowanie zasady – pomysły googlemaps trzeba brać z dużą dozą nieufności i wybierać nie krótszą tylko „grubszą” drogę.

– ceny

Serbia to półka cenowa zbliżona do Polski, trochę niższa. Za naprawdę fajny nocleg na booking.com trzeba liczyć ok. 35 euro/doba (pokój 3 osobowy). Restauracje i kafany są tańsze (ok. 100zł obiad 3 pax). Benzyna droższa niż w Polsce (ok. 20% droższa). Dodatkowo diesel droższy od benzyny. Jeśli chodzi o ceny to niezależnie od miejsca (zagubiona wioska czy turystyczny Drvengrad) trzymają one ten sam poziom. W karcie te same potrawy, te same ceny. Wejścia do obiektów turystycznych (jaskinie, zamki, wąskotorówka w Mokrej Górze itp.) są niedrogie. Monastyry bezpłatne.

– płatności

Walutą Serbii jest serbski dinar. Niemniej jednak chętnie przyjmują oni euro. Co więcej, w euro opłaca się płacić bardziej niż w dinarach (kwestia przelicznika). Tak więc za kwatery, aktywności, a nawet z autostrady i w niektórych sklepach płaciliśmy w euro.

– wymiana serbskich dinarów w Polsce

Nie jest łatwa. Po obejściu dobrych kilku kantorów, w których wymieniano najróżniejsze waluty świata, udało się wreszcie wymienić nadwyżkę w Arkadii (CH Warszawa).

– telefon

Pierwszą rzeczą jaką robimy zawsze po przekroczeniu granicy z UE jest wyjęcie z telefonu naszej karty SIM i zastąpienie jej lokalną (do kupienia w każdym kiosku, stacji benzynowej, sklepie spożywczym). Unikniemy w ten sposób niebotycznych rachunków za roaming, a jednocześnie będziemy mieli możliwość komunikacji i  korzystania z Internetu (mail, googlemaps).

Karta serbska daje możliwości rozmów i SMS międzynarodowych, choć tu już kredyty schodzą dość szybko. Niemniej jednak nawet jak nie ma już kredytu na rozmowy, to do nas dodzwonić się można.

My kupiliśmy kartę mającą 10 Gb internetu na 7 dni (czyli dwa razy po 300 DIN, 2 x ok. 12zł). Do tego jeszcze raz naładowaliśmy ją kredytem rozmów za 500DIN. Rozwiązanie, które sprawdziło się wyśmienicie.

– Internet

WiFi jest szeroko dostępne – w większości hoteli, pensjonatów, kwater. Internet generalnie jest. Choć zanika oczywiście w górach.

– zasięg

Generalnie w większości miejsc nie ma kłopotów z zasięgiem.

– kawa

Nie piłam w Serbii niedobrej kawy! Zarówno te w knajpach (lepszych i gorszych) jak i te parzone w gościnie były świetne. Aromatyczne, mocne, żadnej kwaśnej nuty, po prostu smaczne 😊. Można zamawiać zarówno espresso jak i domaca kafa, czyli kawę domową parzoną w imbryczku. My szybko przerzuciliśmy się na tę drugą 😊.

 – woda

 Serbia to kraj dobrej wody. Prawie wszędzie można spotkać naturalne źródełka, z których po prostu czerpie się wodę do butelki. W upalne dni, podczas wędrówek jest to naprawdę świetne rozwiązanie. Nie trzeba dźwigać na plecach dużego zapasu, można bowiem założyć, że (zwłaszcza w górach) niedobór da się uzupełnić w jakimś źródełku. W kranie woda zdatna do picia. Nie byliśmy wszędzie, nie wiem jak temat wygląda np. Belgradzie, ale w miejscach, które odwiedziliśmy wszędzie można było pić kranówkę albo „źródłówkę”. Tak więc temat zakupów wody w sklepach nam praktycznie odpadał.

– lemoniada

To temat ważny w upalne dni 😊, a dla mojego dziecka główny napój pobytu, więc temat arcyważny. Lemoniady w Serbii to prawdziwe lemoniady! Woda i duuuuużo cytryny. Cukier podają osobno, dosładza się w miarę upodobań. Czyli idealnie 😊

– miody

Serbia to kraj miodów. Jest to produkt oczywiście sezonowy, ale w sierpniu można je było kupić wszędzie – na każdym rogu i na każdej drodze.

– wino

Serbia to też dobre wina. Najbardziej znanym serbskim winem jest Vranac, kojarzony głównie z Czarnogórą. Niemniej jednak najlepsze, które my piliśmy to wino z niewielkiej winiarni z regionu Negotin. Nie da się go kupić w sklepach, dystrybuowane jest do zaprzyjaźnionych restauracji w regionie.

Jeśli chcecie zamówić wino czerwone, to lepiej mówić crne, czyli czarne. Zamawiając po prostu czerwone można dostać rose, czyli różowe.

– suweniry

Tu, podobnie jak w Chorwacji, czy Czarnogórze, króluje rakija. Rakija śliwkowa, brzoskwiniowa, miodowa, borówkowa….. i jaka jeszcze dusza zapragnie. Kolejnym prezentem może być miód. Ten sosnowy jest przepyszny. I naturalne soki – koncentraty: jagodowy, malinowy, jeżynowy…. Można takie zakupić na lokalnych straganach. Jak ktoś zbiera magnesy, w miejscach bardziej turystycznych da się je kupić. I na tym w zasadzie kończy się lista tzw. suwenirów. Reszta wystawianych na straganach drobiazgów wydała mi się typowym kiczem i badziewiem. To nie Kolumbia, gdzie na każdym kroku było coś interesującego i tylko pojemność plecaka limitowała nasz zakupowy zapał, ani Sycylia, gdzie też było w czym wybierać, tylko głębokość portfela nie pozwalała zbyt szeroko rozwinąć skrzydeł 😉.

– kartki pocztowe

Ta forma wypowiedzi chyba powoli przechodzi do lamusa…. Sporo żeśmy się natrudzili, aby takowe znaleźć. W kioskach brak, na pocztach brak, w sklepikach z suwenirami brak. Dopiero w Drvengradzie znaleźliśmy.

– ekologia

No cóż….

Z jednej strony mamy duże i piękne parki narodowe, z drugiej zaś wypalanie traw, reklamówki rozdawane bez ograniczeń, dzikie śmietniska… Świadomość ekologiczna Serbów jest na poziomie naszej z początku lat 90-tych. Czyli słaba. Do tego nie pomagają wielkie dymiące fabryki i ciężarówki wywożące na potęgę drzewo z lasów.

 


 

KOSZTY (18 dni, 3pax, sierpień 2018)

Serbia jest trochę tańsza od Polski.

 

Za taki wyjazd i plan jak nasz trzeba liczyć 10 000 – 11 000 zł 

  • Noclegi: średnio płaciliśmy 35euro/noc (pokój trzyosobowy, booking)
  • Dzienne wyżywienie wyniosło nas ok. 20euro
  • Autostrada Serbia granica – Belgrad: 560din = ok. 4,75euro
  • Autostrada Belgrad – Smederevo: 140din = ok. 1,20euro
  • Autostrada Nisz – Belgrad: 600din = ok. 5euro
  • Autostrada Belgrad – Subotica: 560din = ok. 4,75euro
  • Bilety wstępów są w większości miejsc stosunkowo tanie

 


 

czytaj dalej:

Przejazd do Serbii, czyli kawałeczek Węgier na przystawkę

Wjeżdżamy do Serbii

Dalej z nurtem Dunaju – Park Narodowy Djerdap

Po serbskich bezdrożach w poszukiwaniu jaskiń

Izvor Lisine i Szlak Monastyrów przy Wielkiej Morawie

Caving – czyli ekstremalna przygoda w jaskini

Park Narodowy Tara – canyoning i punkty widokowe

Mokra Góra – Szargańska Ósemka i Drvengrad

Kanion rzeki Uvac

Rafting po rzece Ibar, Monastyr Studenica i Pustelnia Sawy

Davolia Varos, Subotica i Miszkolc

 

Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie 😊

 

 

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Weronika
3 lat temu
1
0
Would love your thoughts, please comment.x