Węgierski Nagyvárad
Oradea jest miastem leżącym w okręgu Bihor w Rumunii, bardzo blisko granicy z Węgrami.
Miasto, pod łacińską nazwą Varadinum, powstało w XI stuleciu na szlaku handlowym prowadzącym z Węgier nad Morze Czarne. Szybko stało się jednym z ważniejszych grodów Królestwa Węgier. Tak ważnym, że w tutejszej katedrze chowano królów.
Kolejne stulecia przyniosły jednak pewne potknięcia i zahamowały rozwój miasta. Wielokrotnie też zmieniało swą przynależność państwową aby w XVIII stuleciu znaleźć się w granicach monarchii Habsburgów.
To pod ich rządami Oradea zaczęła odzyskiwać swą świetność, której szczyt nastąpił w wieku XIX. Była wtedy zaliczana do jednych z najbogatszych miast Węgier.
Mimo iż większość jej mieszkańców stanowiła ludność węgierska, w wyniku rozpadu Austro-Węgier Oradea znalazła się w granicach Rumunii.
Dziś jest to jedno z lepiej rozwiniętych miast Rumunii.
W naszych podróżach z zasady unikamy dużych miast. Mieszkając w Warszawie mamy takie na co dzień, na wyprawach chcemy zatem od nich po prostu odpocząć. Jadąc do Oradei na ostatni nocleg w Rumunii nie nastawialiśmy się więc na zwiedzanie. Miał to być raczej odpoczynek po i przed długą trasą. Jakaś kolacja, mały spacer dla rozprostowania nóg – to wszystko.
Oradea nas jednak zaskoczyła. Zaskoczyła mocno pozytywnie, wręcz zauroczyła. Do tego stopnia, że „krótki spacer” skończył się dobrze po północy… 😉.
Centrum Oradei to malownicza mieszanka barokowych, secesyjnych i eklektycznych budowli. Na przestronnym placu głównym stoi pomnik króla Ferdynanda na koniu. Tam znajduje się najważniejszy i największy secesyjny budynek w mieście – Pałac Czarnego Orła. Wybudowany na samym początki XX wieku składa się z trzech asymetrycznych brył. Obecnie mieszczą się w nich kawiarnie, puby i restauracje. Jest tam też Księżycowa Cerkiew z zegarem pokazującym fazy księżyca. Przekraczając rzekę Szybki Keresz z mostu możemy podziwiać stojącą nieopodal synagogę. Idąc dalej, aż do Teatru Narodowego, mijamy po drodze wiele eklektycznych pałaców i kamienic. Dziś mieszczą się w nich butikowe sklepy, restauracje i kawiarnie. I choć wiele z nich czeka jeszcze na renowację, widać w nich powab dawnych czasów.
Co więcej Oradea nie zasypia wraz z zachodem słońca. Tak było przynajmniej w końcówce sierpnia. Wtedy do późnych godzin nocnych ogródki były pełne ludzi, uliczki i bulwary tętniły życiem.
Nocleg w Oradei
Valiapart 2
Okazał się to być niezwykle elegancki pokój w jeszcze bardziej eleganckiej willi. Wszystko utrzymane w stylu secesji ze wszelkimi udogodnieniami nowoczesności. Na parterze mieszkają gospodarze, na piętrze goście. My mieliśmy nawet mały, wychodzący na podwórko balkon.
Cena: 150lei = 140zł/noc, pokój trzyosobowy (VIII 2021)
Wszystkie wpisy o Rumunii znajdziesz tutaj: RUMUNIA
Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie