Region Kawy
(Etap 1)(sierpień 2017)
Za Region Kawy, nazywany również Trójkątem Kawowym, uznaje się oficjalnie trzy rolnicze departamenty Kolumbii, specjalizujące się w produkcji najlepszej kawy arabiki na świecie – Quindío, Risaralda i Caldas. My zdecydowaliśmy się na okolice Pereiry, czyli departament Quindío leżący w środkowo – zachodniej części kraju, na wzgórzach środkowej kordyliery Andów, na wysokości pomiędzy 900 a 4 750 m n.p.m. Średnia panująca tu temperatura to 17º – 20º C. Pora sucha występuje między grudniem i marcem oraz w lipcu i w sierpniu. Okres najsilniejszych deszczy występuje między marcem i majem oraz między wrześniem i listopadem.
Salento
Salento to małe, urokliwe miasteczko z kolorowymi domkami w stylu paisa. Plantacje kawy rozpościełają się na okolicznych wzgórzach, a w odległości kilkunastu kilometrów rozciąga się otoczona lasem mglistym bajeczna, magiczna Valle de Cocora.
Valle de Cocora
Dolina Palm Woskowych
Valle de Cocora (Dolina Palm Woskowych) to zjawiskowa, magiczna i tajemnicza dolina położona w Kordylierze Centralnej Andów na wysokości 1800 – 2600m n.p.m. Przez niektórych uznawana za jedno z najpiękniejszych miejsc Kolumbii jest miejscem z innego świata. Rosną tam niebotycznie wysokie palmy woskowe, które od 1985 roku uznawane są na drzewo narodowe Kolumbii.
Ze względu na wysokość oraz fakt, że zachodnie wiatry z Oceanu Spokojnego są zatrzymywane w Andach, w dolinie Cocora chmury i deszcz pojawiają się w zasadzie codziennie. Średnia roczna temperatura wynosi 15° C (maksymalnie 25° C i minimalnie nawet -2° C).
Region Kawy atrakcje
Przejazd Wellys
Region Kawy – tu najpopularniejszym środkiem transportu są tzw. Wellys, czyli amerykańskie jeepy z lat 50-tych. Po wojnie chciano się ich pozbyć z USA i trafiły one w Kolumbii na bardzo podatny grunt. Sprawdziły się zwłaszcza w Regionie Kawy gdzie trzeba transportować ciężkie worki z ziarnem po szutrowych, a często i błotnistych drogach. Teraz wożą także turystów co jest nie lada atrakcją. Na pace mieści się od 6 do 8 osób, reszta (najczęściej 2-3) stają na zderzaku z tyłu i jadą na „Indianę Jones’a”. Nie jest to łatwa sztuka zwłaszcza na wyboistych i krętych odcinkach, ale chętnych nie brakuje, a wręcz miejsca „na Indianę” rozchodzą się w pierwszej kolejności 😊.
Hiking do Valle de Cocora czyli Doliny Palm Woskowych
Na nagrodę trzeba zasłużyć. Aby dotrzeć do doliny i móc podziwiać z bliska niebotycznie wysokie i smukłe palmy woskowe trzeba pokonać najpierw niemały kawałek przez las mglisty, następnie wspiąć się na La Montaña i dopiero zejść do doliny. Po drodze można zboczyć jeszcze do Rezerwatu Kolibrów w Acaime. Całość wyprawy zajmuje ok. 6-7h. Nie jest łatwo, ale widoki są warte zmęczenia. Do punktu startowego trzeba przejechać wellys ok. 10km z Salento (Salento -Valle de Cocora – Salento: 2 x 12 000 COP = 2 x 15 zł).
Kolumbijski Las Mglisty
Po wyjściu z wellys’a ruszamy na szlak. Minąwszy wszystkie restauracje i sklepiki skręca się w prawo i przechodzi przez niebieską bramę. Dalej prosto w dolinę. Trzeba iść wyznaczonym między pastwiskami szlakiem. Po ok. 15 min. marszu przekraczamy rzekę, nad którą przerzucony jest most linowy. Po następnych kilkunastu metrach napotykamy pana sprzedającego wejściówki na teren Parku. Wszyscy dostają białe bransoletki i można iść dalej (wejściówka 20 000 COP = ok. 25 zł). Z początku trasa prowadzi przez pastwiska dla bydła. Wzdłuż szlaku pieszego wyznaczony jest konny – dla koni jucznych i tych wożących turystów (których zresztą jest bardzo, bardzo niewielu).
Po ok. 30-40min marszu wkraczamy w las mglisty.
Tajemniczy, gęsty, pełen zielonej roślinności, wielkich liści, omszałych konarów drzew, lian zwisających z gałęzi. Gdzieniegdzie przez tę zieleń prześwieca czerwień lub żółć jakiegoś pięknego kwiatu. Idziemy cały czas wzdłuż strumienia. Po ok. 1h od wejścia do Parku (pan z bansoletkami) mamy znaleźć powalone drzewo i zejście do wodospadu. Jest! Co prawda powalonych drzew jest tu wiele, ale jedno jest tak charakterystyczne, że ewidentnie wygląda na wskazówkę. Zresztą już od jakiegoś czasu rozmawiając trzeba przekrzykiwać ogłuszający huk spadającej wody. Jednak ukryte wśród roślinności wejście nie jest łatwe do znalezienia. Schodzimy ostro w dół po konarach i korzeniach, przeciskając się obok omszałych głazów. Tak docieramy na „platformę”, z której możemy podziwiać wodospad. Może to nie jest Iguazu, ale na pewno warto zboczyć tutaj chociażby dla samego zejścia.
Po powrocie na szlak mamy do pokonania 5 mostów. Wszystkie to przerzucone nad rwącym potokiem wiszące kładki. Przejścia nie są niebezpieczne, ale wymagają koordynacji ruchów i równowagi. Treningi w parkach linowych się przydały 😊 i nasz dziewięciolatek radzi sobie z nimi śpiewająco. Im dalej w las, tym więcej błota. A nie padało już od kilkunastu godzin.
Deszcz jest tu zjawiskiem niemal codziennym, dlatego zdecydowanie warto mieć ze sobą nieprzemakalną kurtę lub przynajmniej płaszcz przeciwdeszczowy. Ponadto na trasie błoto może być tylko duże, bądź większe – dobre buty są więc obowiązkowe. Pomiędzy 4 a 5 mostkiem, w miejscu gdzie strumień wpływa pod skały trzeba pokonać go po przytwierdzonych do wielkiego głazu pniach. Przeprawa ta nie wlicza się do kalkulacji mostków. Jak miniemy piąty docieramy na rozstaje dróg. Mała, wbita na patyk karteczka informuje, że w prawo szlak wspina się do Rezerwatu Kolibrów Acaime (ok. 1km w górę), w lewo zaś do La Montaña.
Rezerwat Kolibrów Acaime
Do rezerwatu ścieżka pnie się prawie pionowo w górę. Płytki oddech staje się jeszcze płytszy. W górę, w górę, w górę…. Potem jeszcze lekkie wypłaszczenie i jest – koniec trasy, 2860m n.p.m. osiągnięte. U celu znajduje się małe schronisko. Kupujemy bilet wstępu, w ramach którego mamy prawo wejść na teren i fotografować kolibry oraz napić się tradycyjnej czekolady z serem (tutaj niestety bij, zabij ale ceny nie pamiętam). Czekolada jest raczej marna, ser dobry a kolibry przecudne. Przylatują licznie do rozstawionych tu i ówdzie poidełek. Są tak szybkie, że trudno uchwycić je w obiektywie aparatu, kamera nie ma szans nadążyć z ostrością. Na miejscu można spotkać też lokalnego łasucha – ostronosa, czyli taką wielką wiewiórkę połączoną z kotem.
La Montaña
Aby dojść do La Montaña z Acaime należy zejść po śladach do rozstaju dróg. Przed nami najcięższy odcinek trekkingu! 30min – 1h (w zależności od formy) pionowej wspinaczki na wysokości ponad 2000 m n.p.m. Pot leje się z czoła, ale myśl o niedalekiej nagrodzie dodaje wszystkim skrzydeł. Po 45 min jesteśmy na szczycie. Dysząc i sapiąc, spływając potem docieramy do La Montaña. Znów znajdujemy się na prawie 3000 m n.p.m. Jest zimno i wieje silny wiatr. Spocone koszulki lgną do ciała powodując dyskomfort i gęsią skórkę. Tak więc szybkie kilka gryzów bułki, parę łyków wody i jak najszybciej ruszamy dalej, w dół.
Valle de Cocora czyli Dolina Palm Woskowych
Z La Montaña schodzimy szutrową, nudną drogą. Trasa dłuży się niemiłosiernie, zaczynamy odczuwać poważne zmęczenie. I nareszcie przed naszymi oczami ukazują się trawiaste pagórki porośnięte wysokimi, smukłymi palmami – drzewami narodowymi Kolumbii. Jest pięknie! 😊 Siadamy, aby nacieszyć oczy tym spektakularnych widokiem. A to dopiero początek. Najlepsze krajobrazy jeszcze przed nami. Idziemy dalej, kluczymy wśród palm, zachwycamy się widokami. Zmęczenie gdzieś całkowicie ustąpiło. Zboczywszy trochę z głównej ścieżki, zagłębiamy się w palmowy las. Widoki są nieziemskie! Valle de Cocora to prawdziwy must na mapie Kolumbii!
Plantacja Kawy: Finca del Cafe – El Ocaso
Jest to jedna z większych plantacji w okolicy. Chociaż tour jest dość turystyczny to i tak bardzo interesujący i pouczający. Poznajemy proces uprawy i produkcji kawy. Dowiadujemy się dlaczego wśród kawowców zawsze rosną inne drzewa owocowe, najczęściej bananowce. Oglądamy krzewy i choć to nie sezon uczestniczymy w mini zbiorach metodą tradycyjną. Każdy dostaje przytroczony rzemieniem do pasa wiklinowy koszyk i ma za zadanie uzbierać jak najwięcej dobrych ziaren (dobrych – czyli nie niedojrzałych, ani nie przejrzałych). W praktyce okazuje się być to całkiem trudną sztuką. Na koniec przewodnik parzy uprzednio zmieloną w tradycyjnym młynku kawę (ochotnikiem do mielenia jest nasz syn 😊). Na tym się jednak kończy przyjemność, kawa jest bowiem koszmarnie niesmaczna ☹ I wydaje się, że nie jest to tylko nasza opinia, gdyż odstawiane filiżanki wcale nie są puste 😉. Niemniej jednak dobrej kawy można się napić gdzie indziej, a na plantację pojechać i tak warto. (www.fincaelocasosalento.com/web2/en/)
Przejazd wellys: 2 x 30 000 COP = 2 x 44 zł ; bilet: 15 000 COP = ok. 18 zł
Nocleg w Salento, Region Kawy
Hotel El Jardin (rezerwacja na miejscu). Jest to niewielki, czyściutki i bardzo przyjemny pensjonat w domu typu paisa. Każdy pokój posiada łazienkę z ciepłą wodą. Pokoje usytuowane są szeregowo wzdłuż wspólnego patia, z którego rozciąga się wspaniały widok na okolicę. Jak sama nazwa wskazuje pensjonat znajduje się w kaskadowym ogrodzie pełnym kwiatów, drzew i krzewów. Do rynku Salento idzie się pod górkę ok. 10 min, do miejsca przyjazdu/odjazdu autobusów ok. 10 min. w dół.
Kwatera prywatna u Doñi Eleny (rezerwacja na miejscu): No cóż…. oprócz dobrej lokalizacji (naprzeciwko El Jardin) i naprawdę miłej Doñi Eleny, nic więcej dobrego nie można o tym miejscu powiedzieć. Brudno i nieprzyjemnie. Totalna nora. Mimo, że dostajemy pościel śpimy we własnych śpiworach. Jak na takie waruki, to cena zdecydowanie za wysoka. Nocujemy tu tylko dlatego gdyż ceny w El Jardin na weekend skaczą mocno w górę.
KOSZTY (3 osoby, sierpień 2017)
- Autobus Pereira – Salento – Pereira: 2 x 21.000 COP = 2 x ok. 25 zł
- Nocleg w Salento: El Jardin 130.000 COP = ok. 160 zł/pokój, noc ; U Doni Eleny 90.000 COP = ok. 110 zł/ pokój, noc
- Dojazd wellys do Valle de Cocora i spowrotem: 2 x 12.000 COP/osoba= 2 x ok. 15 zł /osoba
- Wejściówka do Valle de Cocora: 3 x 20.000 COP = 3 x ok. 25 zł
- Przejazd wellys na plantację kawy El Ocaso i spowrotem: 2 x 30.000 COP/osoba = 2 x ok. 44zł/osoba
- Bilet w Finca del Ocaso: 15.000 COP/osoba = ok. 18 zł/osoba
- wyżywienie: ok. 120.000 COP = ok. 150 zł (2 kolacje, śniadania i suchy prowiant dla 3 osób)
Łącznie cały pobyt w Regionie Kawy wyniósł nas ok. 240 USD
(3 osoby, sierpień 2017)
Czytaj dalej:
Santa Marta i Park Tayrona – czyli dżungla, Indianie i morze
Cartagena de Indias – perła Karaibów
Isla Barú i Playa Blanca – czyli karaibski raj
Bogota – czyli stolica i największe miasto w Andach
Amazonia – czyli wyprawa w największą dżunglę świata
Laguna Guatavita – czyli symboliczne El Dorado
Wszystkie wpisy o Kolumbii znajdziesz tutaj: KOLUMBIA
Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie 😊
Bylem, widzialem 😉 Zdjęcia jak i miejsce magiczne. Łezka się w oku kręci przy oglądaniu filmu.